Ale nastała era internetu szerokopasmowego i można było w końcu siedzieć "na necie" do oporu, nawet 24 godziny na dobę. Prędkości rosły a ceny nie tyle spadały, co za te same pieniądze dostawaliśmy większe przepustowości łącza.
No i się zaczęło!
Ludzie nie chcieli już być jedynie odbiorcami kolorowych obrazków (miał ktoś jeszcze monochromatyczny lub bursztynowy monitor?) i pisanych treści, ale chcieli umieszczać własne spostrzeżenia i refleksje. Rejestracja i utrzymanie serwera z własną stroną internetową nie było dostępne dla każdego, więc duże portale wydzieliły niewielkie "działeczki" z miejsca na serwerach i bezpłatnie udostępniły je w postaci blogów.
Wybaczcie ten przydługi wstęp - już przechodzę do rzeczy.
Początkowo trzeba było mieć jedynie nick i to wystarczyło. Tak to przynajmniej działało na Onecie, gdzie sporo osób zaczynało swoją przygodę z blogowaniem. Niewiele osób pisało pod nazwiskiem i nieliczni decydowali się na publikowanie swojego wizerunku na stronie w postaci wklejonej fotki.
Przy bloggerze sytuacja się zmieniła, bo trzeba było (choć niekoniecznie) obok nicka firmować się również avatarem. I tu zaczyna się tak zwana samoidentyfikacja. Jeśli ktoś wybrał sobie jedno ze swoich ładniejszych zdjęć i wkleił jego odpowiednio przyciętą miniaturkę, to nie ma problemu. Ale zauważacie zapewne, że osoby, chcące pozostać anonimowe dla większego grona czytelników, o których prawdziwej tożsamości wiedzą nieliczni lub zgoła nikt, muszą się jakoś wizualnie przedstawić.
Kobiety często przedstawiają się zdjęciem jakiegoś futrzaka - kotka, pieska, chomika czy posiadanej wiewiórki (? - chyba się rozpędziłem). Do tego dochodzą też zdjęcia przyrody: kwiatków, koniczynek, krajobrazów lub pluszaków.
Z facetami jest problem. Nie zauważyłem jeszcze awatarów z młotkiem, wiertarką czy talerzem z golonką. Sporo jednak jest awatarów politycznych. Skreślone czy przerobione Tuski lub Kaczyńskie to norma (przynajmniej takie znaczki widziałem na forach pod artykułami na portalach informacyjnych). Z takimi ludźmi, choć nie znam ich osobowości ni stylu pisania, bałbym się jednak dyskutować. Ciężko również dyskutować z kimś, kto za avatar ma krzyż lub gwiazdę Dawida wpisaną w znak zakazu.
Są też oczywiście blogi tematyczne, gdzie avatarem jest tort, miniaturka samochodu lub postać z powieści fantazy - tu często ciężko rozróżnić płeć.
Jestem zdania, że to styl pisania notek i sposób konwersacji lub odpowiedzi na pytania w komentarzach pozwala mieć wyobrażenie o osobie "po drugiej stronie klawiatury". Sam avatar pozwala jedynie szybciej zidentyfikować piszącą osobę - spojrzenie na obrazek szybciej dociera do odpowiednich zwojów mózgowych niż przeczytanie nicka.
A może macie inne spostrzeżenia?
W taki sposób radzę sobie z rosyjską klawiaturą ;-) |
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńO avatarach przy komentarzach na blogach raczej myślałam w kategorii szybkiego odnajdywania odpowiedzi na komentarz.
Ale... ale... kiedy zaczęłam tworzyć swój avatar, z namysłem dobierałam grafikę, jakby ten znaczek miał mieć jakieś przesłanie...
Usteczka będące obecnie moim avatarem, są dla mnie tym, co mam najcenniejszego w sieci, bo są grafiką bliskiej mi artystki malarki. Ich uśmiechem pragnęłam obdarzać wszystkich, gdziekolwiek komentuję.
Jedna z komentatorek odebrała avatary przy komentarzach, jako wywyższanie się na tle osób bez avatarów. Zwróciła uwagę, czy avatar ma świadczyć o „intelektualnej” wyższości nad innymi. Także coś o braku kultury pisała. Aż się popłakałam, czytając, że moje usteczka - to przejaw braku kultury, zarozumialstwa i wyższości.
Ech... interpretacje... urojenia... wydumania... fobie...
Na wszystko jest się w sieci narażonym. Niby to wiem, a jednak, czasem mocno zaboli...
... gdy ktoś odbiera niezgodnie z intencją i prawdą, jak owa komentatorka. Może więc lepiej sobie niczego i nikogo nie wyobrażać, a skupiać się na komentowaniu treści?
UsuńTak sobie właśnie zawsze kojarzyłem Twój avatar. Bo są ludzie, którzy ładują swoje akumulatory czyimś uśmiechem i najchętniej swój uśmiech na innych przenoszą. Też nie jestem ponurakiem, choć nie mam oporów, żeby czasem powiedzieć co myślę bez słodzenia. :-)
UsuńStworzenie każdego awatara wymaga chwili poświęcenia i przynajmniej zastanowienia się, jak chciałoby się siebie przekazać. :-)
Mironq, zabranie głosu bez słodzenia to zupełnie co innego, niż napaść z użyciem dział ciężkiego kalibru ;)
UsuńMówić, co się myśli, też nie oznacza walić kogoś po głowie.
Ale Ty pisałaś o kimś w rodzaju trolla, który trafił do Ciebie przypadkiem. Takie typy się zdarzają.
UsuńMnie chodzi o to, że przeważnie jestem miły, grzeczny i uprzejmy (oczywiście oprócz tego, że przystojny, oczytany, elokwentny, szarmancki a przede wszystkim SKROMNY ;-))) ), jednak staram się mówić to co myślę bez oglądania się na to, że może to kogoś nieprzyjemnie ukłuć. Tyle, że zawsze mam rację - w razie wątpliwości się nie odzywam. :-)
Nie Mironq, to nie był troll. O trollu to nawet nie wspomniałabym. Przez trolla zresztą się nie płacze. To troll nad swoim losem płakać powinien.
UsuńDo trolli nie odczuwam ni grama szacunku i nie poświęcam im wiele uwagi. Tak to po prostu odebrałem. Jeśli to ktoś, kto komentował u Ciebie wcześniej, to rzeczywiście przykre, choć ja bym nie płakał. I to nie tylko dlatego, że "chłopaki nie płaczom", ale nie raz dowiedziałem się o sobie takich rzeczy, których nawet nie wypada powtarzać. Cóż, są ludzie i klamki, jak to mawia mój kolega. :-)
UsuńJa będąc kobietą, mam w avatarze konia więc idealnie wpisuje się w Twóje spostrzeżenia :)
OdpowiedzUsuńKobiety chyba częściej pokazują to, co lubią i co sprawia im przyjemność. Poza dyskusją jest, że są lepiej nastawione do przyrody i zwierzątek. Mnie to nawet kaktus usechł. A trzeba go było podlewać raz na dwa miesiące. :-)
UsuńA ja zmieniam moj avatar w zaleznosci od nastroju;) No moze nie tak czesto, ale mi sie nudzi ten sam avatar... ten typ tak ma, ale mnie to sie nawet mezowie nudzili:P
OdpowiedzUsuńZdążyłem zauważyć - kobitki czasem lubią pochwalić się nową fryzurą czy kolorem lakieru na szponkach. ;-) Niektórym to nawet pasuje. Tobie na pewno - inaczej bym pomyślał, że Cię jaka starość czy inna cholera dopadła. ;-)))
UsuńTo ja się nieco wpisuję w szablon, bo w wielu miejscach (platformy oparte na Wordpressie) mam kocią łapkę w avatarze. Zawsze to jakieś zwierzątko, nawet jeśli tylko jego część ;)))
OdpowiedzUsuńFajny ten rosyjsko-piszący sprzęt. A ja dziubię literka po literce... Pamiętam jak się pisało prace na zaliczenie albo jakieś tłumaczenia - potem patrzyłam na polskie litery i nie widziałam ich, tylko te rosyjskie, ukryte "pod spodem" ;)))
Tych avatarów z kotkami jest chyba najwięcej. Jakoś nie zauważyłem, żeby ktoś miał ze świnką. ;-) Ale może słabo się rozglądałem. Na tablecie słabo się pisze, bo to dość stary sprzęt, ale zawsze można sobie choć zerknąć na rozkład znaków. :-)
OdpowiedzUsuńA ja to ja.
OdpowiedzUsuńPrzeszłam już przez etap kotków i kwiatków - chyba wyrosłam; gdzieś jeszcze mam avatarek z zieloną gąsienicą w okularach, zabawny, więc został.
Możliwe, że za różową Barbie kryje się tęskonota za czasem utraconym, a za brodatym dziadem - uwaga! zbieżność przypadkowa :)) - potrzeba przydania postaci patyny, ale jak mnie zaciekawią, to zaglądam. I do złego ogra i do złotowłosej ksieżniczki :)).
Chyba nie muszę sobie patyny przydawać, czasem jeno pokłady żartu i dobrego humoru odkurzyć. Swój avatarek wybrałem z lenistwa. Nic nie robię i co roku coraz bardziej się do niego upodabniam. ;-)))
Usuńtrafnie temat ująłeś:)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o mnie to treść bloga pozwala wyrobić sobie zadanie na temat autora, oczywiście nigdy nie zapominając, iż prawda wirtualna może odbiegać od prawdy realnej. Natomiast awatary podobne do tych, o których piszesz mogą na dobre odstraszyć albo przeciwnie, przyciągnąć tak, że zaczynam uważniej czytać teksty tego autora.
Gdy w 1996 założyłam swój pierwszy bezpłatny e-mail na polbox'ie wydawało mi się, że wkroczyłam w nową erę komunikacji, tyle, że nie miałam do kogo wysłać emaila;)
Pozdrawiam:)
Oczywiście, że przedstawiane opowieści mogą być prawdziwe lub fikcyjne. To zresztą nie ma większego znaczenia, jeśli przedstawiane są w postaci jakiegoś opowiadanka, które ma zawierać morał. Ważne jest jednak ujęcie tematu przez autora i język jakim pisze.
UsuńStare czasy w blogowaniu wymagały umiejętności ładnego klepania literek, teraz są już możliwości prowadzenia videobloga czy kanału na YouTube. Sam oglądam taki videoblog profesora Bralczyka. Nie zdecyduję się na takie rozwiązanie - chyba za bardzo przyzwyczajony do przecinków i ciągłego zastanawiania się, czy wszystkie stoją na odpowiednich miejscach. ;-)
tradycyjne blogowanie jak najbardziej, natomiast videoblog nie jest dla mnie m.in. dlatego, że nie mam, kolokwialnie mówiąc, parcia na szkło, jestem raczej wtydliwa i także wolę czytać niż oglądać innych, jakkolwiek jestem fanką YT i prezentacji przepisów w formie filmików, nie tylko kulinarnych;)
UsuńIvo! Ileż ja się ostatnio naszukałem przepisu na gulasz! :-) Znalazłem kilka pisanych. W większości najbardziej podobały mi się pojęcia "szczypta soli" i "dusić aż będzie miękkie". W końcu znalazłem kilka na YT. I tak zrobiłem po swojemu, ale dzięki "aż będzie miękkie" oznaczał, że na sam koniec była nieco ponad połowa pierwotnego stanu. ;-)
UsuńBralczyka videoblog rozumiem - nie ma facet zbyt wiele czasu, żeby odpowiadać na ciekawe skądinąd pytania dotyczące języka.
Nigdy nie miałam w grafice ani avatarach żadnych zwierzaków. Myślałam nad swoją podobizną, ale z racji mojego krytycyzmu wobec swojej facjaty decyduję się na grafiki.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem najwięcej o autorze mówi sposób w jaki reaguje na krytyczne komentarze i czy przypadkiem nie ma tam czegoś w rodzaju klubu wzajemnej adoracji.
pozdrawiam
Ani przez moment nie pomyślałem o umieszczeniu w avatarze jakiegoś zwierzaka. Nie mogę przecież za każdym razem kiedy sprawdzam, czy wszedł komentarz i widzę wyskakujący avatar myśleć o jedzeniu. ;-)))
UsuńMoim zdaniem na blogach hobbystycznych kluby wzajemnej adoracji są bardzo dobrym rozwiązaniem. Jeśli wszyscy zajmują się przykładowo tylko modelarstwem i to ich interesuje, to czemu nie?
Na krytyczne komentarze zawsze reaguję z uśmiechem. Bo to znaczy, że ktoś to przeczytał. :-)
ja tam firmuję bloga swoją własna twarzą. w towarzystwie nomen-omen kota. na innych portalach jestem od zawsze herbacianą różyczką, ale to jeszcze z czasów, kiedy nas straszono, ze jak pokażesz siebie, to....teraz mam to w nosie.pisze tak naprawdę "o niczym", bo takie mam zapotrzebowanie. obiecałam sobie, że na tym blogu będzie spokój. choć czasem palce świerzbią i kto wie, czy nie odezwą się dawne nawyki do prowokowania i kontrowersji.
OdpowiedzUsuńmiłego wieczoru:)
Pisać "o niczym" można w sposób przyjemny i fascynujący. W sumie to nie tematyka bloga jest najważniejsza, tylko ludzie, którzy go tworzą. Czyli autor i czytelnicy zostawiający komentarze. Od czasu do czasu warto poruszyć nawet kontrowersyjny temat, jeśli ma się określony pogląd na dany temat. Ja tam nawet lubię dyskutować z kimś o innych poglądach - oczywiście, jeśli jest to przedstawianie argumentów i przemyśleń a nie "wojna na zniszczenie przeciwnika". :-)
UsuńCo do różyczki - każdy wybiera taki motyw, który się mu podoba. :-)
Mamy takiego bloga jakiego chcemy miec...i cala reszte z nim zwiazana takze...I dobrze, ze jestesmy tak rozni. Nie zaglaskamy sie na smierc i nie wybijemy sie z powodow naszych pogladow... Jest rownowaga, oto chodzi w swiecie blogowym...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
To prawda Judith! Każdy z nas jest inny, choć niektórzy z nas są "po jednych pieniądzach". :-) Dla każdego ważniejsze jest co innego i miło jest obserwować, co w kim siedzi. To takie poznawanie kogoś nie wchodząc w jego życie - wystarczy dać komuś mówić.
UsuńA swoją drogą... na Twoim avatarku prawie Cię nie widać. :-)
Ciekawi mnie co myślisz o moim avatarze.Bo ja miałam z tym pewien problem , zgadnij jaki.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Na pewno nie zgadnę, bo któż kobietę odgadnie? ;-)
UsuńMnie się ten Twój poprzedni z rozczochranym czochradłem podobał. Na pewno był nietuzinkowy. Ten wygląda, jakbyś się czemuś przyglądała. Sam avatar oczywiście nie jest ważny - ważne jest to, kto się za nim kryje. :-)
Dyplomata z Ciebie.
UsuńOj tam, od razu dyplomata! ;-) Na prawdę nie wiem jaki można mieć problem z avatarem, skoro się takowyż posiada. Chyba, że to problem piractwa. Azaliż? :-)
UsuńOnet, masz rację, wiele osób tam zaczynało, ja również, ale to przeszłość. Avatar? Ja wybrałam ulubioną ikonę zrobioną przez kolegę, pozwolił mi tego używać i od długiego czasu mam taki, a nie inny. Myślę, że avatar dużo mówi o guście i światopoglądzie piszącego, ale najważniejszy nie jest, najważniejsze jest kto i co napisze ;)
OdpowiedzUsuńGdańsk, lubię Gdańsk.
Avatar rzeczywiście sporo może powiedzieć o guście lub upodobaniach. To raczej sprawa dla tych od "co autor miał na myśli" i "jak na niego wpłynęło podkradanie papierówek sąsiadowi w dzieciństwie". ;-)))
UsuńZdecydowanie ważniejsze jest to jak kto pisze, o czym (nie wszystkie tematy muszą wszystkich interesować) i jaką osobą nam się wydaje. :-)
Co autor miał na myśli - jak ja to kocham, jako maturzystka.
OdpowiedzUsuń""jak na niego wpłynęło podkradanie papierówek sąsiadowi w dzieciństwie" - świetne, rozbroiło mnie :)
Pisanie komentarzy na blogach i czytanie odpowiedzi na nie musi być przyjemne. W przeciwnym razie po cóż tak czynić? Zawsze zakładam z góry, że komentujący ma poczucie humoru. Skoro wiem, że on się uśmiecha, to i mnie weselej na duszy się robi. :-)
UsuńJasne, że robi się weselej na duszy :) Lubię się śmiać, więc nie mam nic przeciwko żartom. Endorfiny ;)
UsuńEndorfiny dodaję do każdej potrawy. Muszą być jedynie wytrawne, bo cenię sobie wyrafinowany smak. No, chyba że chodzi o kaszankę lub śledzie - tu jest mi wszystko jedno - i tak lubię! :-)
UsuńA gdzie je kupujesz? Nie no, mi tam endorfinki same się wydzielają, gdy gotuję, bo lubię to robić, kaszanka to nie, ale śledzie po żydowsku są okej ;D W ogóle śledzie nie są złe jak nie przegnie się z tłuszczem do nich ;)
UsuńŚmiechu i humoru się nie kupi - można pójść co najwyżej na kabaret, jeśli własnego humoru brakuje. Ze słodyczy to najbardziej lubię śledzie i mam tak od zawsze. Mogą być w dowolnej postaci, byleby nie były martwe zbyt długo. :-)
UsuńA ja nie mam avataru - to nic o mnie nikt nie wie...:-)))
OdpowiedzUsuńStokrotko! Ty piszesz na Onecie, a tam do tej rewolucji, kiedy "ulepszyli" blogi avatary nie funkcjonowały. O Tobie wiadomo dużo nie z avatara, a z tego jak piszesz i jakie tematy wrzucasz do notek. :-)
UsuńPrzeczytałem z uwagą Wasze wypowiedzi i teraz wiem, że warto zadbać o ten szczegół jakim jest avatar. Ja mam ich cztery dla różnych stron i dla bloga. Pora pomyśleć o jednym dla wszystkich form aktywności. Tylko że trudno się zdecydować
OdpowiedzUsuńTo jest drobiazg, jeśli ktoś nie jest "anty" czemuś i nie podkreśla tego avatarem, to każdy jest dobry. Co do ilości, to przypomina mi się ile mam różnych kont i haseł, które muszę pamiętać. Czasami mam problem, kiedy muszę podać hasło, które używam raz do roku lub rzadziej. :-)
Usuń