poniedziałek, 31 grudnia 2012

33. Życzenia 2012

Wszystkim tu zaglądającym życzę wszystkiego dobrego 

w 2012 roku !!!

(nie życzę nic na 2013, bo cholera wie co będzie - tak przynajmniej mam pewność, że życzenia się spełnią)


Obyście jutro zobaczyli to:
lub, kiedy zachowacie umiar i fantazję:
a pozostałej reszcie życzę wpatrywania się w plakat:




sobota, 29 grudnia 2012

32. Jak okraść państwo? Poradnik praktyczny.

Ponoć tylko dwie rzeczy są w życiu pewne - śmierć i podatki.

Śmierci uniknąć się nie da, choć niektórzy próbują. Ludzie dysponujący dużymi pieniędzmi zamrażają się w jakichś specjalnych komorach kriogenicznych licząc, że za sto czy dwieście lat ktoś ich rozmrozi i będą już znane sposoby na podtrzymanie takiego delikwenta przez tysiąclecia. To, że są zamrażani już po śmierci jakoś im nie przeszkadza.

Jak się nie da oszukać śmierci, próbują bogatsi oszukać choć starość. Operacje plastyczne, liftingi, tuningi, botoksy i inne cuda na których kompletnie się nie znam i wiem jedynie, że są bardzo drogie mają dać to, że umrzemy jako piękni i młodzi w wieku 90-ciu albo i stu lat.
 
Tu jest "tylko" 50 milionów złotych


No to może uda się oszukać na podatkach? Tu możliwości jest nieco więcej i niektóre mogą ujść nam całkiem na sucho.

Robicie jakiejś starszej osobie zakupy, lub też syn sąsiadki przyjdzie naprawić wam cieknący kran? Podejrzewam, że  ani ta starsza osoba, ani tym bardziej wy nie zgłosicie tego faktu skarbówce. W wypadku, kiedy przysługa nie była odwzajemniona a osoby nie są z rodziny podatek od tzw. nieodpłatnego świadczenia trzeba zapłacić. No, chyba że nikt nie doniesie i urząd skarbowy się nie dowie...

Chcecie kupić pietruszkę czy agrest od emerytki hodującej ekologicznie warzywa  w przydomowym ogródku? A może ktoś z sąsiadów ma ogródek działkowy i zaproponuje wam wiadro wiśni na przetwory z kilku własnych drzewek? Przecież on nie płaci od tego podatku VAT, ani dochodowego, co też jest okradaniem państwa.

A może coś ze świątecznych tematów? Ktoś z was kupił małą choinkę w doniczce i zasadził po świętach w ogródku?  Niech nie próbuje jej wycinać po upływie 10 lat, bo zapłaci karę. Nikt z was nigdy nie wyciął drzewa rosnącego dłużej niż 10 lat? Owszem, bo było stare i uschnięte? A zdobyliście zezwolenie wnosząc opłaty? No to okradliście państwo.

Przyjeżdża rodzinka na święta i zostaje do Sylwestra? A może ktoś wpadnie na tydzień podczas wakacji? Nie wiem czy wiecie, ale przepis o zameldowaniu czasowym dalej obowiązuje i należy takie osoby zgłosić do właściwego urzędu przed upływem 4 doby od dnia przybycia. Nie chciało mi się sprawdzać czy opłaty są wszędzie jednakowe, ale przykładowo w Gliwicach taka przyjemność kosztuje 10 zł od łebka (link tu). Nie zgłaszacie? To okradacie państwo.

A może chcecie jeździć wolno i bezpiecznie? W budżecie na 2013 rok rząd założył 20,2 miliarda złotych wpływów z kar, grzywien i mandatów nakładanych na obywateli. Duże liczby nic większości Polaków nie mówią, zwłaszcza że politycy setkami milionów potrafią żąglować, jak cyrkowiec piłeczkami. To wyjaśniam: na jednego statystycznego obywatela przypada koło 520 zł rocznie. Babcie i niemowlaki też mają płacić.

Czyli czteroosobowa rodzina: on pracuje, ona nie i jeszcze dwójka dzieci ma oddać na państwo nowy 40-to calowy telewizor LCD  lub nowego iPada. Na praktyczne rzeczy nie będę przeliczał, bo po prostu nie wypada. I to tylko za mandaty.

Pamiętajcie! Jeżdżąc wolno i bezpiecznie, nie popełniając wykroczeń i nie zagrażając porządkowi publicznemu rujnujecie budżet państwa. Czyli niejako okradacie państwo... CND

piątek, 28 grudnia 2012

31. Zaskórniaki

"Sto złotych, o których nie wie moja żona, ma dla mnie znacznie większą wartość od stu złotych, o których wie".

Czytam ostatnio mające mnie zatrważać i wywoływać określone reakcje informacje, że Polacy nie oszczędzają. No, nie chcą mieć w bankach sześciocyfrowych oszczędności na koncie i już!

Jakoś mi się wierzyć w to nie chce. Zawsze jakieś zaskórniaki się przecież ma. Nawet ci (a może nawet zwłaszcza ci), którzy żyją od pierwszego do pierwszego mają odłożoną jakąś kwotę, tzw. "parę złotych" na wsiakij pażarnyj słuczaj. Bo jak listonosz pierwszego nie przyjdzie...

Od jakiegoś czasu kupuję "zaskórniakowe" prezenty. Takie, o których nie mam pojęcia dla kogo będą przeznaczone. I wczoraj właśnie miałem okazję taki prezent wykorzystać. Nie mam talentów do robienia unikalnej biżuterii jak niektóre dziewczyny, chwalące się (słusznie!) swoimi wytworami na blogach, więc z dziewczynami, które przychodzi mi obdarowywać mam niejaki problem. Mało znam zresztą facetów, którzy potrafią utrafić w kobiecy gust...

Z mężczyznami nie ma takich problemów. Kupując różnorakie gadżety dla siebie, kupuję jeden drobiazg więcej. Bo który facet nie byłby zachwycony będąc obdarowanym zestawem śrubokrętów, narzynek (choć i tak prawie nigdy się z nich nie korzysta), kluczem francuskim czy pendrivem 8GB?

Jeśli żaden z posiadanych gadżetów nie pasuje do osobnika, zawsze można dać mu pół litra.

Z dziewczynami jest większy problem. Jako że przeważnie nie mam zielonego pojęcia, co takiej dziewczynie może się spodobać (zaznaczam, że jest to kupowane bez wiedzy o wieku i upodobaniach osoby) mam w tej chwili jedynie wino półsłodkie i fikuśną świecę zapachową.

Ciekaw jestem, czy Wy macie jakieś "zaskórniaki"? Pytam zwłaszcza o te prezentowe...

sobota, 22 grudnia 2012

29. Wesołej Socjalistycznej Przerwy Zimowej

Będę złośliwy na początku wpisu. Jakiś czas temu (w 2010 roku) w kalendarzu wydanym przez Unię Europejską dla dzieci z polskich szkół zabrakło Bożego Narodzenia. Wszystkich Świętych i Wielkanoc też były passe. Informacją istotną dla polskich gimnazjalistów było natomiast kiedy obchodzony jest żydowski, muzułmański czy chiński Nowy Rok. Można by przypuszczać, że poleciał ktoś wtedy hasłem: "Religia - opium dla mas", ale nie wszystkie religie były wtedy tak nielubiane jak chrześcijańska. Bo skoro znalazło się miejsce dla Święta Światła (Deepavali), obchodzonego przez sikhów i hindusów... ?

W tym roku to nie lewackie władze UE, które "Merry Christmas" usiłują zastąpić "Season's Greetings" zrobiły na mnie niemiłe wrażenie. Przy okazji - myślałem, że korzystając z "końca świata Majów" wprowadzą nowy kalendarz - bo jak można liczyć nową erę od narodzin Jezusa Chrystusa? Toć to niepoprawne politycznie.

Kilka dni temu zaskoczyły mnie dwie instytucje mojego rodzinnego miasta - Gdańska. Raz pozytywnie: Rada Miasta Gdańska uchwaliła budżet na przyszły rok. Niby nic w tym dziwnego, budżety uchwalają wszystkie jednostki samorządu terytorialnego i oprócz radnych i garstki politykujących lokalnie działaczy partyjnych nikt się tym specjalnie nie interesuje. Ale tym razem radni uchwalili 10 mln złotych nadwyżki budżetowej! Nie mam pojęcia jak im ten budżet wyjdzie, ale pierwszy raz od wielu lat nie chcą się dodatkowo zadłużać.
Drugie zaskoczenie było negatywne - oto Gdańska Galeria Miejska (finansowana przez miasto) wysłała do radnych kartki bożonarodzeniowe świąteczne. To, że Boże Narodzenie nie powinno się znajdować w życzeniach jest jak najbardziej zrozumiałe. Hanukkah to inna bajka. Ale spójrzcie jak wyglądała sama kartka.


Może to ja mam coś z deklem i kompletnie nie znam się na kulturze i sztuce, ale facet w lesie celujący w oglądającego z broni ni cholery nie kojarzy mi się z Bożym Narodzeniem.

Może być sztuka nowoczesna, są nowe środki przekazu, twórczość artystów nie polega jedynie na dokładnym odwzorowaniu rzeczywistości. Ale czy nie można zrobić coś nowocześnie i jednocześnie ładnie nie zapominając o okazji z jakiej życzenia się składa?

Wszystkim czytelnikom składam nie sztampowe "Wesołych Świąt", ale szczere życzenia spokojnych świąt Bożego Narodzenia, możliwości wyciszenia i cieszenia się z przebywania ze swoimi bliskimi.

A żeby nie "zasmucać" posta obrazkiem jak powyżej, nowoczesna kartka bożonarodzeniowa.

obrazek z www.rzym.it
Wrócę jeszcze do firanek. Najprościej wiesza się metodą "na pół". Ale nie zawsze ilość żabek pozwala na takie wieszanie. Zaczyna się od dwóch skrajnych i równo dzieląc żabki zakłada się środkową. Z każdą z połówek robi się tak samo, aż do skutku. A żabek musi być nie dość że nieparzyście, to jeszcze:

- w pierwszym przypięciu 2+1 = 3
- w kolejnym 3 + (3-1) = 3+2 = 5
- w kolejnym 5 + (5-1) = 5+4 = 9
- w kolejnym 9 + (9-1) = 9+8 = 17
- w kolejnym 17 + (17-1) = 17 +16 = 33 i tak dalej według wzoru:

kolejny = poprzedni + (poprzedni -1)

Tylko że producenci przeważnie dają 20 żabek do karnisza. Jak ktoś może zostawić 3 w zapasie (ja tak zrobiłem) i wykorzystać tylko 17 to firanki powiesi równo. Jeśli nie - trzeba się męczyć metodą "na oko". ;-)

wtorek, 18 grudnia 2012

28. Jak równo powiesić firanki?

Przygotowania do świąt dla facetów nie są zbyt męczące fizycznie. Ot, ubić karpia, wytrzepać dywan czy powiesić uprane firanki. A psychicznie?

Ubić rybę - o przepraszam - zwierzę, bo karp podlega pod ochronę zwierząt w przeciwieństwie do szprotki i śledzia, których nikt nie ogłusza przed obcięciem łba i wypatroszeniem, nie powinno być problemem.

Trzepanie dywanów też nie jest problemem. To w zależności od tego, czy jest śnieg czy też nie, tłucze się te pludry na trzepaku bądź  to na trawniku, zostawiając na białym śniegu brudne prostokąty. (teraz część ma odkurzacze piorące, a przydomowe trawniki potrafią być tak zasrane, że czystego miejsca na dywan ciężko znaleźć)

No i te nieszczęsne firanki.

Wieszałem dzisiaj u babci trzy razy, Za każdym razem źle. A to odstępy nierówne, a to zakładki za małe lub za duże. W końcu matematycznie (inżynier przecież ;-) ) wyliczyłem jak równo powiesić firanki.

Wzór zdradzę w następnym poście. A może ktoś wie, jak równo powiesić firanki?

Albo zadam pytanie inaczej:

Ile powinno być żabek, żeby firanki wisiały równo?

Obrazek znalazłem na bazarek.pl

niedziela, 16 grudnia 2012

27. Mowa nienawiści

Spadaj, zjeżdżaj, a paszoł ty...

Ciebie chyba pogięło, oszalałeś, zwariowałeś...

Jesteś stuknięty, głupi debil, normalnie wariat...

Jak bym ci walnął, przyłożył, wtłukł...

Takich się powinno izolować, zamykać, leczyć...


Czym jest mowa nienawiści? Czy musi za nasze podatki powstać jakaś specjalna komisja, instytut, czy trybunał? Przecież każdego z nas ruszają, denerwują i wkurzają różne określenia kierowane w naszą stronę. Jeden się obrazi za "nieuka", inny za "grubasa", jeszcze inny za "katola". Jak się powie "pedał" o kimś konkretnym, to grzywna murowana, a może nawet kryminał.

Czy istnieje coś takiego jak "mowa nienawiści", czy też jest to jedynie odskocznia - pewne sztuczne określenie, pozwalające w przyszłości zabronić kolejnych rzeczy tworząc bezmyślne prawo? Niech mnie nikt nie próbuje przekonać, że mowa nienawiści to namawianie do zabójstwa, uszkodzenia czyjegoś ciała czy spalenia chałupy nielubianej osoby. Na takie rzeczy przepisy już mamy - jest to nawoływanie do popełnienia przestępstwa. Ale tu nie o to chyba chodzi.

Usłyszałem wczoraj, że Unia będzie zabraniać produkcji i sprzedaży cienkich papierosów (tzw. slimów) i papierosów perfumowanych (mentolowych). Ani jednych, ani drugich nie palę, ale szlag mnie trafia, co też durni urzędnicy mogą jeszcze wymyślić. Pewnie część kobiet (bo raczej ich dotknie taka regulacja) rzuci palenie, a część będzie palić "Męskie" lub inne "Poznańskie". Będą zdrowsze, ale czemu ja mam za to płacić? Bo nie uwierzę, że spadek wpływów do budżetu państwa z tytułu akcyzy nie będzie kompensowany wzrostem podatków - także od tych niepalących.

Żarówki z włóknem wolframowym produkowane w Chinach mogę kupić jako "specjalne" lub "wstrząsoodporne". Ale sprzedawać ich jako normalne żarówki nie można. Bo niby żrą za dużo energii. A niech sobie żrą. W końcu nie Unia za nią płaci tylko ja. Lepiej było zamknąć fabryki i sprowadzać badziewie z rtęcią w środku, od którego szybciej straci się wzrok.

Czytam czasami komentarze pod artykułami, które mnie interesują. Dotyczy to głównie portali komputerowych, dotyczących literatury, historii itp. Przykładowo na tabletowo.pl widziałem może jeden komentarz nawiedzonego gimnazjalisty, który chyba pomylił portale. Został zresztą szybko zbanowany.

Komentarze na portalach informacyjnych (nie będę wymieniał, bo na wszystkich) epatują agresją i zacietrzewieniem. Czy jest to jednak mowa nienawiści, czy zwykłe chamstwo? Moim zdaniem to drugie, a precedens może być o tyle niebezpieczny, że wyżywają się tam głównie młodzi ludzie, którzy do takiego stylu mogą się szybko przyzwyczaić. Recepta jest jedna - nie żadne moderowanie, filtry i inne działania zapobiegawcze, tylko wyłączenie możliwości komentowania. Takie małoletnie chamstwo swojego bloga z pomyjami nie stworzy, bo kto to będzie czytał, a efekt zadowolenia idioty jest wtedy, kiedy takie grafomańskie obelgi czytają tysiące.

Na podstawie tego co przytoczyłem powyżej twierdzę, że:

- pierwsze primo: "mowa nienawiści" nie istnieje,
- drugie primo: NIECH TĘ UNIĘ JASNY SZLAG!


Dostałem maila z Onetu i będę musiał porzucić tamtego bloga.


Zebrałem się w sobie i urządziłem połączenie wiosennych porządków z długimi zimowymi wieczorami, co zaowocowało nowym blogiem ze zdjęciami, na który zapraszam. W czasie świąt i tuż przed będę miał sporo czasu na pisanie. Zabieram się za nie zresztą już za chwilę.

 O tym, jak poszłem i gdzie zaszłem

piątek, 29 czerwca 2012

16.03.2011 Dzień pierwszy

W związku z porządkami wpis przeniesiony na http://poszlem.blogspot.com/

czwartek, 28 czerwca 2012

26. Temporary come back

Kurczę! Nie było mnie tu prawie rok! I za czas jakiś pewnie znowu nie będzie. W miarę wolnego czasu (którego nigdy za wiele) obserwuję podczytując niektóre blogi pewną prawidłowość. Ludzie dzielą się na tych, dla których blog jest jakąś częścią poukładanego życia jak i tych, którzy z doskoku chcą się podzielić jakimiś tam przemyśleniami czy doświadczeniami. Tych drugich jest znacznie mniej - może dlatego, że dużo łatwiej jest przelać swoje frustracje w komentarzach pod dowolnym artykułem na jednym z informacyjnych czy gazetowych portali niż napisać składnie kilka zdań.

Tych, którzy piszą, chcąc zainteresować czytelników jest niewielu. Przez ostatni okres - nieco ograniczony czasem - bardziej "wysysałem" z internetu potrzebne lub przydatne mi informacje, niźli sam ich dostarczałem. Ale nadszedł czas zapłaty. (górnolotnie zabrzmiało!) :-)

16.07.2012 wylatuję na kolejną "wycieczkę". Będąc o rok starszym i dużo bardziej doświadczonym dołożę wszelkich starań, aby tym razem nie planować za dużo.

Może ktoś mi zarzucić, że jak to? Skoro znam datę wylotu i mam zakupiony bilet, to musiałem coś planować! Owszem, ale to nie do końca tak.

Mecz Polski z Andorą. Ostatnie spotkanie naszych piłkarzy przed Euro 2012. Siedzimy z kumplami i narzekamy, że żadnym sukcesem nie można nazwać wygranej z reprezentacją tego niewielkiego kraju. No, chyba żeby wynik był dwucyfrowy. Bo skoro z nieco ponad 80 tysięcy ludności są w stanie wystawić sensowną (choć nie wybitną) jedenastkę? Że o rezerwowych nie wspomnę (to nawiązanie do "Samych swoich")... Wtedy wpadam na pomysł: jadę do Andory! Od pomysłu do rezerwacji biletu do Barcelony (vivat tanie linie lotnicze!) upłynęła raptem godzina. Data musiała być po pierwszym lipca, a że z Gdańska WizzAir lata dwa razy w tygodniu i najtańszy lot był akurat szesnastego to i tak wyszło. Ciekawostką jest to, że w podróż do Rzymu wyruszałem też szesnastego, choć nie przywiązuję do takiego zbiegu okoliczności jakiejkolwiek wagi. Może ktoś złamał rękę w czwartek i dostał porządny łomot w jakimś barze też w czwartek? ;-)

Dziś od rana szukam jakichś informacji (relacji, cen, wartych zwiedzenia lub przynajmniej zobaczenia atrakcji) i jako istota "informatyczna" jakoś sobie radzę.

Znalazłem na ten przykład bardzo ciekawą relację, z której częściowo pewnie skorzystam. Tyle tylko, że relacja jest w toku, a fragmenty, które mnie interesują jeszcze są w koncepcji (mam nadzieję że podpieranej notatkami) relacjonującego.

I dochodzimy do sedna. Zabierałem się jak pies do jeża do spisywania mojej zapisanej w dwóch zeszytach relacji z pieszej wycieczki do Rzymu. Przyznaję, że powody były dwa - brak czasu i czyste lenistwo. Z oczywistym wskazaniem na to drugie.

Może jednak komuś przydadzą się informacje o cenach, miejscach dobrych na nocleg, czy też inne wskazówki o całości podróży i spotykanych ludziach, ich reakcji na obcych bądź co bądź ludzi, czy też ich punkcie widzenia na różne sprawy.

A więc postanowione! Przez najbliższe dwa tygodnie, bo tyle czasu nieskrępowanego dostępu do sieci mi zostało, przepiszę na blog moje notatki. Może komuś do czegoś się przyda...

Wrzucę też zdjęcia, nie mam na razie jednak pomysłu, jak ponad 500 fotografii w sieci umieścić - trzeba będzie przeskalować.

Pierwszy dzień lub dwa już dziś wieczorem.

Zgubiło mi akapity, ale edycja później