piątek, 15 lutego 2013

57. Synonim słowa złodziej

Dosyć często używamy synonimów i porównań, w większości nawet nie zastanawiając się, dlaczego akurat takie określenie przyszło nam w danej chwili do głowy. Była ostatnio jakaś akcja z Bożeną Dykiel, która skarżyła się, że "ktoś pożydził na kalendarz". Czasem używamy słowa "wycyganić", na podstępne wyłudzenie w naszej obecności, bo brzmi nieco lepiej niż "wyłudził", czy "wymusił". Sam co jakiś czas używam słowa "podsowiecił", które niech każdy rozumie jak chce.

Od niedawna słowo "złodziej" kojarzy mi się ze słowem "fiskus", a "ukraść" z "zafiskalizować". Pewnie nikt takiego określenia na kradzież nie używa, niemniej coś w tym jest.

Od dwóch lat działa w Gdańsku Karta Dużej Rodziny. Dla około czterech tysięcy gdańskich rodzin z trojgiem lub więcej dzieci wydane zostały karty miejskie, uprawniające do bezpłatnych przejazdów komunikacją miejską, ulgowych lub bezpłatnych biletów do ZOO, teatrów czy muzeów. Nie wiem jak jest teraz, ale przykładowo w 2011 roku bezpłatny wstęp do ogrodu zoologicznego dla posiadaczy kart obowiązywał jedynie w pierwsze soboty każdego miesiąca od maja do września. W teatrze Miniatura, wystawiającym sztuki dla dzieci 20-procentowy rabat można było dostać jedynie na niedzielne spektakle.


Poza bezpłatnymi przejazdami korzyści z karty nie były kolosalne, choć pewnie kilkaset dzieci mogło ucieszyć się oglądając papugi, słonie czy żyrafy. Bilet do gdańskiego ZOO kosztuje 16 zł, a dla dzieci 8 zł. Łatwo można policzyć, że sześcioosobowa rodzina zostawiłaby w kasie 64 złote. Dużo to, czy mało? Miasto nie zbiednieje, a jest szansa, że dzieciaki dostaną choć po lodzie lub kawałku pizzy z okazji wycieczki do ogrodu zoologicznego.

Od początku roku mieszkańcy Tallina jeżdżą za darmo komunikacją miejską. Da się? Da się i podejrzewam, że nie najważniejsza była tu mniejsza odległość z Estonii do siedziby świętego Mikołaja, tylko wyliczenia ekonomiczne. ;-)

My niestety mieszkamy nad Wisłą, więc do opodatkowania ulg ruszył fiskus (informacja tutaj). Nie  wiem, jak można opodatkować coś, czego nie ma, a co jest korzyścią w rozumieniu aparatu skarbowego. To taki sam przykład jak robienie zakupów sąsiadce czy wyprowadzanie jej psa. Ciekaw jestem, kiedy wprowadzi się podatek z korzyści dla mieszkańców nie płacących taksy klimatycznej w kurortach. Przyjezdni płacą haracz, a miejscowi nie. A oddychają dłużej zdrowotnym powietrzem, więc korzyści odnoszą niemałe. Przeliczy się odpowiednią ilość wdechów i wydechów na procentową poprawę zdrowia, pomnoży przez współczynnik zamożności, odejmie Pi razy wiek razy wzrost i doda kwotę na podlewanie ogródka. I już!

Obiecałem przedstawić krótko - na ile się da - na co idą pieniądze z naszych podatków. Całości nie przedstawię, ale kilka liczb obowiązujących w tym roku na podstawie budżetu podam.

W tym roku przewiduje się 300 mld złotych wpływów i o 35 mld złotych więcej wydatków. O ile o wydanie 335 mld jestem spokojny, a podejrzewam, że i wydanie dwukrotności (co ja pieprzę? - każdej krotności!) tej sumy nie stanowi dla polityków problemu, o tyle ściągnięcie do kasy trzystu miliardów może być problemem.

Mamy w Polsce koło 27 milionów osób płacących podatki w formie PIT i ryczałtu, które stanowią 72% dochodów budżetowych. VAT i akcyzę płacimy wszyscy. Statystyczny pracujący Polak (raczej podatnik, bo emeryt też) zapłaci w 2013 roku do budżetu 8574 złote. Na co idą te pieniądze?

Podaję roczne wartości w złotych na jednego podatnika - całościowe wydatki można przeczytać w ustawie budżetowej.

1. Urzędy centralne.

- Kancelaria Prezydenta - 4,71 zł
- Kancelaria Premiera - 3,31 zł
- Sejm - 10,74 zł
- Senat - 2,55 zł

Jak widać rządzący kosztują każdego podatnika mniej więcej pół litra na łeb rocznie. Zmniejszenie liczby posłów i likwidacja senatu nie da nam zauważalnych oszczędności, dać może jednak zadowolenie nieporównywalnie większe, niż po wypiciu rzeczonej flaszki.

2. Instytut Pamięci Narodowej - 6,57 zł

Byłbym łyknął taki wydatek, gdybym widział jakiekolwiek efekty pracy tej instytucji. Dla mnie jest ona teraz przechowalnią osób zasłużonych (partyjnie) i nie docierają do mnie żadne sensowne opracowania czy oferta edukacyjna, pozwalająca lepiej poznać naszą historię. Oglądałem ostatnio świetny film "Rok 1963" wyprodukowany i wyemitowany przez TVP Historia (dostępny na YT - polecam), IPN sprzedaje niby jakieś książki - ale czy mam płacić na partyjne wydawnictwo?

3. Dotacje do kolei - 48,67 zł

Wydatek niemal dwóch miliardów na utrzymanie kolei każdego może zdenerwować, zwłaszcza kiedy obserwuje się ostatnie żądania związkowców i ogólny burdel na kolei. W te pieniądze nie są wliczone środki na inwestycje, które idą z innej kasy. Po prostu prawie pięć dych dopłacamy do biletów korzystając z uroków przejażdżki lub nie.

4. Więziennictwo - 56,73 zł

Ponad dwa i pól miliarda idzie na utrzymanie więzień i zakładów poprawczych. Wiem, że przywrócenie kary śmierci nie ograniczyłoby drastycznie wydatków, ale trzymanie alimenciarzy i pijanych rowerzystów w pudle jest moim zdaniem głupotą. Mam na uwadze fakt, że dla tysięcy osądzonych nie ma w więzieniach miejsca i grzecznie (?) czekają na swoją kolejkę.

5. Bezrobotni

- Zasiłki dla bezrobotnych - 97,99 zł
- Aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu - 103,31 zł

O ile do samych zasiłków nie mam zastrzeżeń, o tyle pieniądze na aktywne formy przeciwdziałania są moim skromnym zdaniem w znacznej mierze marnowane. Bezrobotna pięćdziesięciolatka po kursie komputerowym za 4000 zł i kursie pisania życiorysów i podań za 500 zł dalej nie znajdzie pracy.

6. Skarbówka

- Administracja skarbowa - 129,14 zł

W tym jest cała administracja skarbowa łącznie z urzędami celnymi. Same urzędy skarbowe to koszt 70,95 zł. Sporo pieniędzy biorą, więc muszą porządnie wykonywać swoją pracę, co napisałem na początku notki. ;-)

7. Sądy - 165,48 zł

Nie dziwię się, że dziesięcioletnie procesy i tony papierów muszą kosztować. Może gdyby podwoić wydatki sprawy trwałyby 5 lat?

8. Finansowanie projektów unijnych - 168,14 zł

Jeśli chcemy korzystać z unijnych środków musimy mieć wkład własny. Do zaakceptowania przy sensownych inwestycjach.

9. Policja - 224,29 zł

Moim zdaniem policję należałoby jeszcze dofinansować. Jest tylko odwieczne pytanie - z czego?
Prócz policji płacimy też na inne służby: CBŚ - 2,83 zł, czy ABW - 13,19 zł.

10. Szkolnictwo wyższe - 261,45 zł

Nie są to małe pieniądze, tylko jeśli wydajemy je na koło milion studentów, to nie należy oczekiwać cudów. Osobiście jestem za ograniczeniem miejsc na studiach - wzrosłaby jakość kształcenia. Moje  życzenia realizuje jednak nie rząd, a demografia.

11. Dotacja do KRUS - 417,18 zł

Rolnicy mogą mnie nienawidzić, ale prócz tego, że dostają dopłaty płacą jeszcze ubezpieczenie w wysokości 366 zł kwartalnie (do 50 ha gruntów), co majątkiem nie jest, dlatego konieczne są następne dopłaty.

12. Dotacja do ZUS - 974,39 zł

Tu nóż się w kieszeni otwiera więc nie napiszę wiele. Moje prawnuki się z tego nie wyplączą.

13. Obsługa długu publicznego - 1142,36 zł.

To są raty i odsetki za zaciągnięte przez państwo długi. Nie wiem ile dziś pokazuje zegar zadłużenia publicznego, ale na każdego z nas przypada koło 22 600 złotych. Te 35 mld złotych deficytu jeszcze ten dług powiększą. Brawo!

Nie o wszystkich wydatkach napisałem. Fundusz kościelny to 94,3 mln zł, czyli 3,49 zł na łeb. Nie ująłem wojska, Inspekcji Pracy, muzeów, teatrów i kupy innych wydatków. Jeśli chce się komuś bawić, to ciekawą, choć - uprzedzam - denerwującą lekturę można pobrać tu. Świeżutka! Podpisana przez Prezydenta 10 dni temu!


Wyliczenia brałem częściowo z serwisu finanse Wirtualnej Polski. Długa notka wyszła, ale mam nadzieję, że warto było doczytać do końca.

19 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Ja się już przestraszyłem, że jest to zadanie niewykonalne. Przeważnie piszę krótsze notki. ;-)))

      Usuń
    2. wczoraj musiałam odejść z powodu braku czasu:) Wróciłam:)

      Ładną analizę przeprowadziłeś;) Wydatki wydatkami, wiadomo - redystrybucja dochodów musi być. Obywatele często mają "lepsze" pomysły na co wydatkować pieniądze podatników. Dopóki nie będziemy odpowiedzialnie głosować i przede wszystkim chodzić na wybory, dopóty będziemy niezadowoleni z tego co dzieje się w kraju, a krytyka sięgnie zenitu. Osobiście i zupełnie na serio, podziwiam wszystkich tych, którzy garną się do rządzenia, marzą o tym, mimo, że ekonomii nawet nie liznęli, nie wszyscy oczywiscie. Ja ze swoim skromnym wyższym wykształceniem ekonomicznym i 30-letnim doświadczeniem w zarządzaniu finansami swoimi, ale głównie nie swoimi, nigdy bym się nie podjęła takiej pracy/misji rządowej.
      I jeszcze jedno chciałabym być statystycznym Polakiem, a tymczasem daleko mi do niego. Powinnam ja i mąż zamknąć firmę, ludzi pozwalniać na bezrobocie, wyjechać na Karaiby i czekać do momentu, aż tym statystycznym Polakiem staniemy się. Mimo to jestem zadowolona, że z moich podatków (za kilku statystycznych Polaków) mogę uczestniczyć w owej dystrybucji i jeszcze na koniec roku przekazać 1% (nie)mały dla potrzebujących. Nie cierpię z tego powodu, że daje więcej, a ktoś mniej lub nic, bo jest wielu do których mi bardzo daleko. (Cierpiałabym we Francji;))
      Oczywiście to co napisałam wyżej nie świadczy o tym, że z tym podziałem się zgadzam, bo widzę wiele miejsc, z których pieniądze przesunęłabym w inne, ale też zdaję sobie sprawę, że moje pomysły wielu by się nie spodobałyby, a i nie wszystkie mogłyby być spełnione z braku możliwości technicznych. Widzę też sfery, które trzeba poprawić, by pieniądze trafiały tam gdzie powinny, a nie tam, gdzie trafiają, bo kwity na to pozwalają, a nie potrzeby.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
    3. Mnie cieszą inicjatywy oddolne, które zaczynają pojawiać się w naszych miejscowościach. Przykładowo z budżetu mojego miasta jakieś pieniądze przeznaczane są na realizację celów w poszczególnych dzielnicach. Ale nie tym na co mają być przeznaczone nie decydują urzędnicy a Rady Dzielnic po konsultacjach i czymś na kształt małych wyborów na bardzo ograniczonym terenie. Powstają więc place zabaw, zagospodarowywane są parki i realizowane są inne niewielkie inicjatywy, które nie byłyby istotne dla kogoś, kto siedzi za wysoko i za daleko.

      Dwie z opisanych przeze mnie rzeczy są naprawdę groźne i wydaje się, że nie ma z nich wyjścia. To ZUS i zadłużenie zagraniczne. Na dzień dzisiejszy przypominają one piramidy finansowe i nie ma szans, żeby wydatki w tych sektorach przestały rosnąć, zwłaszcza jak cały czas zakłada się dziury budżetowe.

      Też nie nadawałbym się do rządzenia, bo musiałbym wprowadzić coś na kształt dyktatury, żeby cokolwiek zdziałać. ;-))) Znam osobiście faceta, który kilka lat temu odmówił propozycji zostania ministrem. Stwierdził, że nie chce pchać się na świecznik, skoro nic nie pozwolą mu zrobić.

      Usuń
  2. Dzięki za te wyliczenia. Przemawiają do wyobraźni. Co do długu publicznego to proszę:
    http://www.dlugpubliczny.org.pl/pl
    Trzeba uwzględnić metodologię liczenie oraz fakt,że nie ma w nim zadłużenia samorzadów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Budżet państwa zdecydowanie różni się od budżetów domowych. Normalni ludzie nie mogą żyć cały czas na kredyt i wydawać pieniędzy, których nie ma bez końca, bo nie mogą abdykować z funkcji matki czy ojca, kiedy nie ma już pieniędzy, a dzieci głodne. ;-)))

      Może pochyliłbym się nad taką sytuacją jaką mamy gdyby nie fakt, że co tydzień politycy zgłaszają kolejne wystrzałowe pomysły, jakby tu jeszcze wydać kolejne miliardy, których nie ma na realizację ustaw, pisanych pod polityczne zamówienie. :-)

      Usuń
  3. To kolejny dowód na moją teorię funkcjonowania Polski. Struktury władzy nie istnieją w celu służebnym dla państwa, Narodu, czy lokalnej społeczności ale odwrotnie... To Polacy, Polska istnieje dla "państwa". I jak niby w Kościele jesteśmy wspólnotą i "dając na kościół" daję niby sam dla siebie, a budując kościół buduję niby też dla siebie, tak naprawdę nie mam nic do powiedzenia, bo rzeczywisty Kościół stanowi hierarchia duchownych.
    Tak samo państwo. Realnie "państwo" stanowi kasta biurokratyczno - polityczna, a szary człowiek funkcjonuje tylko dlatego, by jej było dobrze.
    Mało było doniesień, jak to urzędy, w tym fiskus wykańczały ludzi, rujnowały im życie, ciężką pracę, zapewniały niesłusznie aresztowanym nadzieję darmowej kolonoskopii w wykonaniu recydywy, odrywały od rodziny... Cóż, w kraju sprawiedliwym osoby odpowiedzialne za ruinę czyjegoś życia powinny być publicznie stracone dla przykładu, po strasznych torturach, a rodzina sprzedana w niewolę. Wtedy jeden z drugim hierarcha byłby się uprzednio zastanowił przed zawaleniem komuś życia. A tak w najlepszym razie, po kilku lub kilkunastu latach procesu można dostać odszkodowanie. Od kogo? OD NAS :D Skarb Państwa hojnie zapłaci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się wydaje, że cała taka sytuacja wynika z metodologicznego błędu popełnianego przy zabieraniu się za rządzenie. Kiedyś elity rządzące (nie ważne czy król, parlament czy rząd) dbały o to, żeby państwo było stabilne. Ściągali podatki na wojsko, na dwór i państwową infrastrukturę jak zamki czy drogi. Ale to źle brzmiało, więc zaczęto rządzić i wydawać pieniądze "by ludziom żyło się lepiej". Ale żeby ludziom "dać" trzeba było tym ludziom najpierw zabrać.

      Czekam czasów, kiedy wszystkie pieniądze będą zabierane przez budżet i wydzielane ludziom według potrzeb. Przecież taki urzędnik lepiej wie, ile kalorii powinieneś zjeść na śniadanie i ile powinieneś na to wydać. ;-)))

      Usuń
  4. To się naliczyłeś dla dobra wspólnego.
    A co do określeń, jak w polskiej komedii
    "Pijak i złodziej bo każdy pijak to złodziej"
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że przeglądanie budżetu jest nieco denerwującym zajęciem. Tak sobie pomyślałem, że gdyby podnieść podatki o 100%, to jeszcze sporo pomysłów polityków dałoby się zrealizować. Lepiej by nie było, ale ile inwencji i pomysłów na wydawanie kasy by było. ;-)

      Usuń
  5. Hmmm... Przyznam szczerze, że do dziś nie miałam o tym wszystkim pojęcia... Ale żeby jeszcze do ZUS-u dopłacać?.. Mało im czy jak?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może ja się nie znam, ale jeśli zabierze się ludziom pieniądze i później im się je odda, to zawsze część przeżrą urzędnicy dbający, żeby wszystko było sprawiedliwie. ;-) Ta dziura w ZUS-ie cały czas się powiększa i nie widać światełka w tunelu, że mogłoby być inaczej. :-)

      Usuń
  6. doczytałam doczytalam, chyle czoła przed taka drobiazgową analizą, której nigdy w życiu nie byłabym w stanie dokonać. jest mi tylko przykro jak widzę takie bezczelne, nieukrywane przywiązanie do "koryta" i to co ludzie są w stanie dla pieniędzy zrobić i jak bardzo nie maja wstydu ( ogladało się ostatnio wydarzenia , ogladało...) i najgorzej, że tym co powinno być wstyd najbardziej - wstydu nie mają. Nie wierzę w żadną społeczną służbę polityków. Tzn, wierzę ,ale w przypadku, który nigdy nie miał miejsca i nie będzie miał. uwierzyłabym w szczerość intencji polityków, gdyby swoją służbę społeczną traktowali właśnie jako... służbę i wykonywali ją za darmo lub bardzo małe pieniądze. Ciekawe, ilu z nich pozostałoby na scenie politycznej. łatwo jest szafować nabzdyczonymi, pustymi sloganami o dobru Polski i ludzi, gdy tak bezczelnie doi się społeczeństwo. uff, poniosło mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie dziwi takie społeczne przyzwolenie na rozdawnictwo zabranych ludziom pieniędzy. Przecież im bardziej populistyczne hasła w stylu "temu damy, temu damy", tym większe poparcie dla danej partii i tym więcej osób z danej opcji dostanie się na stołki. Jakoś nikt nie chce startować z hasłem likwidacji niepotrzebnych przepisów, wykreślenia niektórych wydatków i w konsekwencji zmniejszenia podatków.

      Teraz jest debata o pakcie fiskalnym, którego clou jest ograniczanie zadłużenia budżetów do określonego poziomu. Ograniczać politykom pieniądze do wydawania? W życiu na to nie pozwolą...

      Usuń
  7. Synonimów się używa, bo tak się przyjęło, a poza tym w każdym środowisku pasuje użyć innego słowa znaczącego to samo. ;) Przynajmniej ja to tak widzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie zawsze denerwowało używanie słowa "bilateralny" bez potrzeby. W języku dyplomacji można go używać, ale potocznie znaczący to samo "dwustronny" brzmi o niebo lepiej. :-)

      Usuń
    2. Ja takiego słowa szczerze mówiąc nawet nie znałam ;)

      Usuń
  8. Najpierw przewinęłam od góry do dołu biegiem, ale za chwilę - o nie! - zaparłam się i przeczytałam rzetelnie.
    Wcale mi od tego nie lepiej; choć sumienie czyste :))
    I słaba to pociecha, że przynajmniej fundusz kościelny od tego roku odpadnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że trzeba było dużego zaparcia, żeby przeczytać taką długą notkę, ale ostatnio obiecałem, że takie dane wyciągnę, a lubię dotrzymywać obietnic. Następne będą krótsze.

      Mnie też niezbyt miło przedzierało się przez tę ustawę, ale człowiek dopóki sam nie dojdzie, lub ktoś mu tego nie pokaże, nie ma pojęcia, jak politycy szastają państwowymi (czyli w ich mniemaniu niczyimi) pieniędzmi. :-)

      Usuń