niedziela, 18 grudnia 2016

108. Wróciłem z Gruzji... nie na długo

Dziś, a w zasadzie to wczoraj, bo jest już grubo po północy, wróciłem z Gruzji do Polski.

Teoretycznie.

Bo choć dostałem SMS-a, że lot z Kutaisi będzie ciut opóźniony to nawet nie zdążyłem do tej Gruzji dolecieć.

Ale o co chodzi?

Tylko o to, że w tym chorym kraju (zmieniłbym skrót z PL na PIS) coś, co ma trwać 2 miesiące, po siedmiu nie dochodzi do skutku. 12 maja moja szanowna małżonka złożyła dokumenty o prawo pobytu czasowego w Polsce na okres jednego roku. Czas realizacji, czyli wydania decyzji - 2 miesiące.

Jak idiota kupiłem bilety na grudzień wierząc, że pół roku to aż nadto na zwykłe decyzje administracyjne.

Co z tego wynika?

Dziewczyna wylecieć zawsze może.  Na przykład na jakiś pogrzeb lub coś koło tego. Ale wrócić już nie może. Nawet gdyby miała odebrać rzeczoną kartę pobytu.

Myślę, że wydadzą ją na początku maja - ideałem byłoby 11-tego lub (HIT!!!) 13-tego.

Wiem jedno. Na następny lot z tego kraju nie kupuję biletu powrotnego

piątek, 13 listopada 2015

107. I po ślubie...

Po wszystkich przebojach z dokumentami, apostilami, tłumaczeniami, notariuszami etc. w końcu wzięliśmy ślub. Niektórzy śmiali się, że 11 listopada, kiedy świętowałem Dzień Niepodległości był dla mnie jednocześnie ostatnim dniem wolności, ale nie zgadzam się, że wolność to tylko możliwość wyskoczenia z kolegami na piwo, kiedy tylko któryś z nich ma ochotę.

foto z www.gazeta.wilkowo.pl

środa, 28 października 2015

106. Zgłaszam sprzeciw!

Być może będę jedynym, biorącym odchodzących posłów w obronę. Miller, Piechociński czy ci od Palikota to nie są goście z mojej bajki. Tomaszewski czy Sikorski zresztą też nie.

Wymiana kadr w fotelach na Wiejskiej kosztuje nas kilka milionów złotych, ponieważ każdy odchodzący poseł dostaje odprawę, równą trzykrotnemu uposażeniu posła i wynoszącą niemal 30 tysięcy złotych.

Tylko dlaczego z uporem maniaka wszem i wobec podaje się wszędzie zarobki brutto?

Słyszałem wczoraj takie komentarze, że "wezmą jeszcze po trzy dychy" i szlag mnie trafia, że mało kto w tym kraju odróżnia netto od brutto.

Przecież ten, który naprawdę ciężko zapieprza na jednym etacie czy dostaje emeryturę widzi tylko te pieniądze, które dostaje na rękę. Mało tego - nie zawsze wie ile ma brutto.

Ale cóż to dla nas?

Może jest burżujem i gdzieś tam jeszcze zarabia?

Drogi czytaczu/czytelniczko!

Podajesz komuś zarobki brutto?

Pisałem ostatnio, że wygrała lewica. Co prawda ta postkomunistyczna odeszła do lamusa, młoda - chcąca wszystkim wszystko zabierać i rozdawać uchodźcom - szczęśliwie też nie weszła, ale jednak lewica poszła po władzę.

Wiem, że niektórzy nazywają PiS partią prawicową. Wynika to z retoryki samej partii i przekonania, że jak ktoś jest wierzący, to musi być prawicowcem. Odwrotnie ateista. Taki to komuch jak nic. ;-)

Ale hasła głoszone przez tę partię można przypisać dowolnej partii lewicowej. Janosikowi zresztą też.

Zabierać bogatym, rozdawać biednym i samemu przy tym nie chodzić głodnym.

Tylko że wylewa się przy okazji dziecko razem z kąpielą. Ot, taki podatek od hipermarketów. Lud głupi i ciemny, jak to słusznie swoją drogą zauważył niegdyś Kurski uważa że wie, że hipermarkety nie płacą w Polsce podatków. Wszystko wywożą za granicę. Jest tego sporo, bo lud ów niejednokrotnie widział, ile ludzie w te wózki ładują i ile za to forsy zostawiają przy kasach.

A skąd ów lud to wie? Wie, bo mu politycy powiedzieli. A skąd ci to wiedzą? Oni po prostu wiedzą, bo jakby nie wiedzieli, to by nie mówili.

Więc należy dowalić hipermarketom ekstra podatek. I to UWAGA! Od przychodu. Słuszne socjalistyczne podejście do rzeczy.

Nie będzie pewnie dla nikogo zaskoczeniem to, że większość ludzi nie odróżnia przychodu od dochodu. Słyszałem wczoraj na ten przykład, że "ta babka w warzywniaku nieźle zarabia, sama zostawiłam tam ponad 50 złotych". Jakie to proste! Jedna babeczka wydała 50 zł, a druga zarobiła 50 zł. Ale to tylko pod warunkiem, że ziemniaki i jabłka ukradła, banany wyhodowała w doniczce, a wiejskie jajka sama zniosła.

A! I jeszcze jedno. Co to jest hipermarket? Według projektu ma to być sklep o powierzchni ponad 250 metrów.kwadratowych. Tak więc załapią się sklepy meblowe, salony samochodowe, część aptek, drogerii i popularnych osiedlowych samów. Fajnie?

fotka z gadzetomania.pl

poniedziałek, 26 października 2015

105. Wygrała lewica

źródło: demotywatory.pl

piątek, 23 października 2015

104. Tym razem nie moje...

Tym razem pozwolę sobie wkleić tekst, który dostałem drogą elektroniczną. Nie mam pojęcia kto jest autorem, ale przyglądając się "polskiemu piekiełku" nieco z boku i widząc podobne sytuacje, równie dobrze mógłbym być to ja. :-)

Nic nie poprawiałem, więc uwagi co do edycji nie do mnie. :-)

Bardzo fajne określenie na to co ci z Partii Razem chcą zrobić.
Jak znajdziesz chwilkę to przeczytaj:
"Załóżmy, że każdego popołudnia 10 znajomych wybiera się wspólnie na obiad do restauracji. Rachunek za cały obiad wynosi 100 zł. Ponieważ cała dziesiątka nie zarabia po równo, a wręcz przeciwnie -- mają
bardzo zróżnicowane zarobki, postanowili, że rachunek będą płacić w następujący sposób:
* Czterech najbiedniejszych nie zapłaci nic.
* Piąty od końca pod względem dochodów zapłaci 1 zł.
* Szósty -- 3 zł.
* Siódmy -- 7 zł.
* Ósmy -- 12 zł.
* Dziewiąty -- 18 zł.
* Dziesiąty, najbogatszy z nich wszystkich -- 59 zł.
* Tak sobie postanowili.
Ale pewnego dnia właściciel restauracji oznajmił im:
-- Jesteście takimi dobrymi klientami, że obniżę wam cenę za 10 obiadów o 20 zł.
Więc posiłek kosztował ich 80 zł. Ale ciągle chcieli płacić rachunek w ten sam sposób. Więc 4 Najbiedniejszych ciągle jadłoby za darmo.
Pozostałych 6 policzyło, że obniżka, 20 zł, podzielona na 6 daje 3,33 zł, jeśli więc każdemu płacącemu oddać te pieniądze, to właściwie piąty i szósty dostaliby pieniądze za zjedzenie posiłku.
Właściciel restauracji, widząc, że panowie mają problem z podzieleniem kwoty obniżki, zaproponował im, żeby każdy z płacących dostał zwrot proporcjonalny do tego, ile wcześniej płacił. I tak:
* Czterech najbiedniejszych ciągle jadło za darmo.
* Piąty, teraz nie płaci nic, tak jak poprzednich czterech.
* Szósty teraz płaci 2 zł, zamiast 3 zł (obniżka o 33%).
* Siódmy -- 5 zł, zamiast 7 zł (obniżka o 28%).
* Ósmy -- 9 zł, zamiast 12 zł (obniżka o 25%).
* Dziewiąty -- 14 zł, zamiast 18 zł (obniżka o 22%)
* Dziesiąty -- 49 zł, zamiast 59 zł (obniżka o 16% ).
Pierwszych czterech ciągle je za darmo, a z pozostałej szóstki każdy skorzystał i je taniej niż poprzednio. Jednak kiedy wyszli z restauracji zaczęli porównywać, ile każdy zyskał:
- Dostałem tylko złotówkę z 20 zł -- powiedział Szósty -- ale Dziesiąty dostał połowę, 10 zł!
- Właśnie! Ja też dostałem tylko złotówkę -- przytaknął mu Piąty -- To niesprawiedliwe, że on dostał 10 razy więcej niż ja!
- To prawda! -- dodał Siódmy -- Czemu on dostał 10 zł, a ja tylko 2zł?
Bogaci dostają najwięcej!
- A my nic nie dostaliśmy -- zaczęła krzyczeć pierwsza czwórka -- Ten system wykorzystuje najbiedniejszych!

Cała dziewiątka otoczyła Dziesiątego i dotkliwie go pobiła. Następnego dnia znów przyszli na obiad. Ale Dziesiąty się nie pojawił. Kiedy przyszło do płacenia rachunku, zorientowali się, że pomimo obniżki ceny, nie są w stanie zapłacić nawet połowy rachunku!

I tak to już jest z podatkami, drodzy lewicowcy, zwolennicy państwa socjalnego i głosiciele "sprawiedliwości społecznej". Bogaci najbardziej zyskują na obniżce podatków, ale spróbujcie ich opodatkować za bardzo, atakujcie za bycie bogatymi, a następnym razem mogą nie pokazać się przy stoliku. Jest wiele świetnych restauracji w innych krajach"

Autorem obrazka jest Niko Pirosmani - gruziński malarz w rodzaju naszego rodzimego Nikifora.

I na koniec. Otrzymałem informację, że dokumenty w końcu doszły. Półtora miesiąca wystarczyło...

wtorek, 20 października 2015

103. Ludzie listy piszą. Zwykłe, polecone...

Długo już nie pisałem ni słowa na blogu, bo też i weny nie było i o czym pisać nie było...

Wróć! Jak to weny nie było? Jak to pisać nie było o czym? Przyznaj się leniu, że ci się nie chciało!

Przyznaję. Nie chciało mi się. I w zasadzie dziś też bym nie napisał, gdybym nie chciał pogratulować Stokrotce i Fioletce wydania książki (Aga, wiedziałem już dawno, ale się jakoś nie złożyło).

Moje oderwanie od bloga ma również pewien wątek osobisty. Mianowicie od ponad roku, z krótszymi i dłuższymi przerwami, mieszkam w Tbilisi, w Gruzji.

Mało tego, że mieszkam - w zasadzie się tam żenię.

Ktoś mógłby spytać, jak tam trafiłem, czy nie ma tam niczego, o czym warto by napisać, czy mi nie tęskno do kraju... I odpowiem szczerze - mógłbym pisać i pisać. I pewnie napiszę.

Ale ja sam zadałbym pytanie, co to znaczy "żenię się"?

Chcesz się chłopie żenić, to się ożeń i nie zawracaj gitary.

Niestety nie mogę. To znaczy nie mogę w tej chwili. a wszystko przez to, co w tytule.

Prawie każdy zna piosenkę o tym, że "ludzie listy piszą, zwykłe, polecone...". Mnie do głowy nie przyszło, że jeśli poproszę dorosłą osobę o przesłanie mi dokumentów, które przyjdą z Ministerstwa Spraw Zagranicznych (trzeba było zrobić apostile) do Gruzji, i nawet zostawię pieniądze, wypisaną kopertę i kwitek na polecony, to ktoś mi to wyśle listem zwykłym, bo polecony kosztuje 5 złotych drożej.

Tak więc od półtora miesiąca żenię się, bo listy zwykłe idą i idą i nikt nie wie czy dojdą...


niedziela, 12 lipca 2015

102. Co masz?

Co masz?

Zapytał mnie ktoś kto wcale mi źle nie życzył, a dość niefortunnie sformułował pytanie.

Rzecz nie dotyczyła kwestii ogólnych, tylko czegoś konkretnego. Byłem jednak zamyślony i usłyszałem tylko:  co masz?

Być może dla większości z was takie pytanie wyda się za obszerne. No bo jak tu opowiedzieć komuś, ile to rzeczy zdołało się zgromadzić przez te kilkanaście lub kilkadziesiąt lat.

Można by przecież zacząć wyliczać od tych rzeczy najważniejszych: mam dom, działkę, samochód, rodzinę...

Ale to nie o stan posiadania chodzi. Ktoś rzekł by: mam czas.

Wybaczcie mili moi! Jako człowiek, który mało kiedy zdąża ze wszystkim, czas dla mnie nie jest rzeczą, którą się posiada. Można siedzieć nad jeziorem i zasuwać dwa kilometry tylko po to, żeby się napić wody z kranu.

Cóż więc mam? Wiedzę i doświadczenie - powiedzą ludzie, którzy zęby zjedli na stępkach, kamieniach węgielnych czy innych przedsięwzięciach, gdzie liczy się pozycja, siła i możliwość przebicia, Ale dokładnie to samo powiedzą ludzie stojący do okienka w urzędzie pracy.

Co więc mam? Przyjaciół. Tak wiele osób odpowie, kiedy przestanie liczyć to, co jeszcze na złotówki da się przeliczyć. Problem polega na tym, że przyjaciół się miewa, a większość z nich to i tak koledzy i znajomi.


Czyli co mam? Ja osobiście niewiele. I dobrze mi z tym. Nie zgubię, nie roztrwonię, nie ukradną.

Jak to dobrze czasami usłyszeć proste pytanie i móc na nie odpowiedzieć.