środa, 23 lipca 2014

101. "ти сепаратист", czyli rzecz o propagandzie

"Jesteś separatystą" - zwrócił się do mnie ukraiński pogranicznik w momencie przekraczania granicy tego pięknego, choć ogarniętego wojną kraju. Oczywiście chodziło mu o moje spodnie w kamuflażu WZ93, czyli aktualnie obowiązujące moro. "To nie są żadni separatyści, tylko terroryści, których powinno się zlikwidować" - brzmiała moja odpowiedź, która była jak najbardziej szczera.

Rzecz działa się dwa tygodnie temu na przejściu granicznym Siret - Porubne, kiedy po odpoczynku na rumuńskiej Bukowinie wracałem do kraju, zahaczając o Ukrainę.

Tu mała dygresja - w jakiejś reklamie bodaj kart kredytowych było stwierdzenie: "widok czegoś - bezcenny, za resztę zapłacisz daną kartą". Dla mnie bezcenny był widok min spotkanych w Rumunii Polaków, kiedy wyszło, że wracam nie przez Węgry i Słowację, ale właśnie przez Ukrainę. Psychoza wywołana mediami.

Propaganda polega na tym, żeby używając jedynie słów i obrazów, wywołać w kimś odpowiednie nastawienie. Mało tego - umiejętnie stosowana powoduje to, że człowiek czyjś, starannie opracowany punkt widzenia przyjmuje za własny i jeszcze myśli, że sam do niego doszedł.

To jest tak jak z dyplomacją. Według definicji dyplomata to ktoś, kto potrafi powiedzieć ci "spier..." w taki sposób, że czujesz narastające podniecenie przed zbliżającą się podróżą.

Do uprawiania propagandy najlepsze są media, choć nie tylko za ich pomocą można manipulować ludźmi. Dożyliśmy jednak takich czasów, że w reportażu o blokach w mieście Krakowie, do których do dziś nie doprowadzono jeszcze bieżącej wody i kanalizacji w tle pokazują las anten satelitarnych na chałupie, za którą stoi sławojka.

Jedenaście telewizorów w takiej chałupce? zdjęcie z Rumunii


Ale do brzegu...

Dopiero po niedawnym zestrzeleniu malezyjskiego samolotu, nieśmiało ale jednak już nieco częściej, zaczęto uzbrojonych bandytów na Ukrainie nazywać terrorystami. Do tej pory byli to tak zwani "separatyści". Żeby zaciemnić sytuację dużo częściej używało, a w zasadzie cały czas używa się zwrotu "prorosyjscy separatyści".

Mogę wyobrazić sobie sytuację, że mieszkający u nas od wieków Tatarzy, Kaszubi czy Litwini wpadną na pomysł, żeby ogłosić secesję. Ale nie jestem w stanie pojąć jak może ogłosić w Polsce secesję afrykański kacyk z kilkoma setkami wojowników. Jeżeli większość działających na Ukrainie terrorystów jest obywatelami Rosji, to dlaczego mówi się i pisze "prorosyjscy", zamiast normalnie "rosyjscy"?

Propaganda potrafi przedstawić pewne fakty tak, jak jest to komuś wygodnie. Były "rządy Janukowycza", był też "reżim Janukowycza". W zależności od sytuacji są "bojownicy", "partyzanci", "separatyści". Mogą też być "uzbrojone bandy", "terroryści" czy "fanatyczni muzułmanie". O "fanatycznych chrześcijanach", a w zasadzie jednej podgrupie, to jest "fanatycznych katolikach" słyszałem jedynie w Polsce. W innych krajach takie zjawisko nie występuje. ;-)))

Będąc we Lwowie - na marginesie dodam, że rzeczywiście jest tam bardzo mało polskich turystów i częściej słychać język rosyjski niż ukraiński - nie omieszkałem po raz kolejny pójść i zobaczyć Cmentarz Łyczakowski oraz Cmentarz Orląt , stanowiący jego część.


Nie byłem na Ukrainie ponad 20 lat. Przyznać muszę, że raduje się serce, kiedy przypomnę sobie widok Cmentarza Obrońców Lwowa (bo taka jest właściwa nazwa) sprzed lat i porównuję go z dzisiejszym stanem. Ale tuż poniżej naszej narodowej nekropolii powstała część poświęcona ukraińskim bohaterom.

Szczerze powiedziawszy mam mieszane uczucia, kiedy czytam na pomniku zmarłego kilka lat temu Ukraińca, że ów walczył za wolność ojczyzny w "dywizji Galicja". W mojej historii nazywało się toto 14 Dywizja Grenadierów SS, a w oryginale 14. Waffen-Grenadier-Divizion der SS.


Pominięcie "SS" jest zabiegiem propagandowym, bo młode pokolenie Ukraińców Galicję skojarzy z regionem, w którym mieszkają i nic poza tym. Ale co ja tu pieprzę, przecież w czasie II wojny światowej źli byli nie "Niemcy", ale jacyś bliżej niezidentyfikowani "naziści".