poniedziałek, 11 lutego 2013

55. Student na krowie.

Usłyszałem dziś w jednej z radiowych audycji w Radio Gdańsk (tak, tak - patriotyzm lokalny z człowieka wyłazi, niczym przysłowiowa szlachta z człowieka), że przy dotacjach unijnych więcej pieniędzy przypadnie nam na jedną krowę niż na jednego studenta.

Wypowiadali się jacyś profesorowie, może jacyś ekonomiści - nie zwróciłem zbytnio uwagi, bo radio służy mi jedynie jako rozrywka w tle wykonywanych zajęć.


I taka niecna myśl mnie naszła, że choć kształcimy teraz młodzież na potęgę i ilość studentów różnorakich studiów jest krotnością tej sprzed choćby dwudziestu lat, to jakość tej edukacji jednak spada.

Ot, przykład z następujących po audycji wiadomości: w projekcie rozbudowy szkoły podstawowej w Bolszewie - inwestycji wartej koło 10 milionów złotych - zapomniano o umieszczeniu na schematach instalacji wodno - kanalizacyjnych. Wyszło to przy wydawaniu pozwolenia na budowę, więc ktoś, kto robił kalkulację kosztów pewnie też nie zwrócił uwagi, że krany i kibelki są w szkole potrzebne. Więc cena podskoczy do góry, bo z takiego "udogodnienia" ciężko zrezygnować.

Nie ma się co burzyć. Może pan architekt na tych zajęciach akurat nie był i przyłożył się lepiej do wizualizacji bryły budynku?

Ale nie o tym miało być. Chodziło bardziej o to, że wychowując następne pokolenia, uczymy wielu rzeczy, których kiedyś nie było - informatyki, nanotechnologii czy biotechnologii (to z kierunków technicznych), psychologii społecznej, politologii czy gender studies (to z tych których nie rozumiem), a zapominamy o tak podstawowej kwestii jak matematyka - doprecyzuję - logika. Nie uczymy myślenia po prostu!

Pewnie, że będziemy się szybciej rozwijać dopłacając więcej do hodowli krowy niż wykształcenia studenta. ;-)))

Zresztą po co nam myślenie i matematyka? Potraficie dodawać, mnożyć i dzielić? Każdy czytający te słowa z pewnością przytaknie. Ale czy używacie tego do myślenia?

Wiecie na co wydajecie pieniądze i staracie się oszczędzać. Ale czy wszystkie nasze pieniądze są oszczędzane? Jest dostęp do informacji publicznej. Nie każdy przegląda regulaminy sejmu i czasem wychodzą rzeczy jak premie dla marszałków. A co z resztą?

Wynegocjowaliśmy z Unii 105,8 mld Euro. Czy przeciętnemu człowiekowi coś to mówi? Osiemdziesiąt pięć miliardów czy sto pięć - pojęcia człowiek nie ma ile to jest realnych pieniędzy. Pomijam fakt, że nie jest tu uwzględniona składka, którą mamy wpłacić, ale kto by sobie zaprzątał głowę takimi rzeczami. ;-)

Przyjmując, że jest nas 38 milionów, z wynegocjowanych pieniędzy na głowę przypadnie prawie 2 785 Euro w siedmioletniej perspektywie. Przeliczając to po dzisiejszym kursie otrzymamy około 11 560 złotych, co dzieląc na siedem da nam koło 1 650 zł rocznie na statystyczny łeb.

Dużo to czy mało, nawet uwzględniając nie odjęcie składki?

Mam poglądy prawicowe i swoich pieniędzy, które ktoś chce wydawać na lewicowo pojmowane wyrównywanie szans i pojmowaną lewicowo równość po prostu mi szkoda. Przy okazji - kto Wam mili czytelnicy wmówił, ze PiS to prawica? Oni też by tylko rozdawali... Nie ważne czy Kościołowi, górnikom czy rolnikom - czyjeś łatwo wydawać.

Polski rolnik powinien dostać tyle samo co niemiecki, francuski czy duński - tak twierdzi lewica, czyli cały polski parlament. Dziś dostaje 240 Euro na hektar czyli prawie 1000 złotych (996,45 PLN). A średnia unijna wynosi 268 Euro. Wielki krzyk o 28 Euro? Ja jakoś nie krzyczę, że Unia do hektara dopłaca tylko 210 Euro, a z naszego budżetu idzie pozostałe 30 Euro, choć szlag mnie jasny trafia. Wiedzieliście o tym? Składki do Unii z narodowego budżetu cały czas nie liczę, co należy poczytać mi za oznakę taktu.

Nie ma jakoś dopłat do kasjerek w Tesco czy Biedronce, ludzi wynajmujących mieszkania, posiadaczy samochodów, miłośników psów i kotów - a dla posiadaczy ziemi są. Taka socjalistyczna sprawiedliwość. Masz kilka hektarów ziemi wartej nieco złotych (przykładowo w 2012 roku w woj. pomorskim cena hektara to średnio 24 856,40 zł/hektar wg GUS), to dostaniesz bonusa. Nie masz nic - to dopłacaj do bonusów dla innych z odciąganych co miesiąc podatków.

Trochę długi post mi się zrobił, więc w następnym przedstawię na co płacimy z podatków czy nam się to podoba czy nie. Zaręczam, że wielu prawda się nie spodoba.... :-)

24 komentarze:

  1. Szkolnictwo - np. poziom wcale nie idzie w parze z tzw. miejscem uczelni w rankingu (zresztą kryteria wygodne nie dla wszystkich, by nie rzec pod konkretne uczelnie). Przykładowo SGH - uczelnia, która jest w sferze marzeń wielu uczniów, a zwłaszcza ich rodziców. W ubiegłym roku córka z pierwszej listy z marszu dostała się tam, ale to była jedna z kilku uczelni, do których aplikowała. Jej celem była kognitywistyka i nie zawiodła się. W tej sesji, pierwszej, logikę zdało niewielu, a były tylko 3 piątki/120 przyjętych. Wg wstępnych rachunków na roku zostanie ok. 70 studentów. Kierownik studiów zarzekł, że poniżej pewnego poziomu nie zejdzie i nie schodzi. A wracając do SGH - koleżanki córki i moje koleżanki pukały się w czoło, że córka nie została na SGH. Moim było marzeniem było to, by studiowała to, co ją interesuje, a nie to, czym mogłabym się z tzw. dumą chwalić. Wracając do poziomu na SGH - wszystkie koleżanki, które dostały się w II i III podejściu (niskie wyniki matur)zdały egzamin w terminie zerowym. Same śmiały się, że praktycznie wiedza z liceum wystarczyła i dużo zabawy w klubach było w tym semestrze. Dlaczego tak się dzieje? Bo przy niżu demograficznym i wysokim poziomie, trzeba byłoby zwolnic wykładowców, wiec kształci się tak, jak kształci - byle jak.

    Co do premii np. Marszałka Borusewicza - cicho sza, przyznał sobie 50 tys. pln, wszyscy o tym w Sejmie/Senacie wiedzą, ale do rozgrywki Palikotowi nie ta premia była potrzebna, wiec nie o tej się grzmi. Może mi się nie podobać w jaki sposób je się przyznaje, mogę dyskutować o wysokości, ale na tym koniec, bo od dziesiątków lat nikt tego nie zmienia, bo nie chce zmieniać. Dziś my, jutro wy te premie weźmiecie i tak się koło kreci.

    Co do dopłata dla rolników to jestem ich benificjenem od lat. Nie samo posiadanie ziemi jest tutaj clou sprawy, ale co na tej ziemi uprawia się lub nie uprawia się. I to ostatnie jest bardzo intratne, bo np. łąki się nie uprawia, a dobre dopłaty się za nie pobiera:) Nie ukrywam, że sama zastanawiałam się nad kupnem z agencji skarbu państwa kilku hektarów ziemi na północy kraju. Choć ziemia marna to inwestycja opłacalna.
    Są możliwości, wiec trudno z nich nie skorzystać, gdy można.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miron, bardzo przepraszam za kolosa, ale starałam się krótko;)

      Usuń
    2. O nauce i oświacie można mówić i pisać długo. I zawsze będą to raczej słowa niezbyt pochlebne - co jest zresztą całkowicie uzasadnione. Nie podoba mi się powrót do gimnazjów, bo ktoś sobie wydumał, że przedwojenne wzorce były dobre. Były! To dobre określenie, bo ktoś z przedwojenną maturą był bardziej wykształcony wszechstronnie niż dzisiejszy magister.

      Tu raczej nie chodzi o to, że zwiększenie nakładów na szkolnictwo wyższe podniesie poziom kształcenia, bo choć wierzę w cuda, to jednak tak proste recepty nie istnieją. Z naturą się nie wygra i z dowolnej populacji nie da się zrobić dowolnej liczby inżynierów choćby nie wiem co.

      Są ludzie bardziej zdolni, pracowici, inteligentni i ci nieco mniej. Weźmy przykładowo jeden rocznik z dowolnej szkoły. Załóżmy 100 uczniów. Jeden może będzie lekarzem, jeden prawnikiem, kilku inżynierami i kilkanaście dobrymi specjalistami po studiach. Możemy też założyć, że bez względu na predyspozycje 90% z nich ma skończyć studia, z tego 5% medyczne, 10% prawnicze, 30% inżynierskie i reszta humanistyczne. Tylko czy tak się da?

      Ja wiem, że jak są możliwości, to trzeba z nich korzystać. Sam korzystałem z ulgi na internet, choć byłem jej przeciwnikiem. Palikot nie chciał finansowania partii z budżetu, a jednak bierze te miliony. I to nie jest złodziejstwo...

      Nie podobają mi się te dopłaty dla rolników i parę razy pokłóciłem się z rolniczą częścią rodzinki, którzy płaczą, że mało. Bo jak tu z dopłat na dwa hektary (z tego co pamiętam to 100 na 200 metrów) kupić ciągnik, bronę talerzową, dmuchawę do suszenia siana, kultywator i kupę drobnego sprzętu? Ledwo starczyło na plazmę i byle jakie stereo. ;-)))

      Usuń
    3. A mnie się dopłaty podobają;))) Punkt widzenia zawsze zależy od miejsca siedzenia i nikt tego nie zmieni:) Byle jakie stereo? Rzeczywiście marnie te dopłaty;(

      Usuń
    4. Trzeba będzie nabyć parę hektarów gdzieś na ścianie wschodniej, kupić kilka kóz i trzepać kasę. ;-)))

      Usuń
    5. zdecydowanie polecam łąkę:) Nasz znajomy pobiera ok. 50 tys. pln dopłat. No ja mniej;)

      Usuń
    6. Łąka może być, byłbym się jeszcze zastanawiał nad wierzbą energetyczną. . Do tego rozdrabniarka i brykieciarka i naprzód w kapitalizm. :-)

      Usuń
    7. pod warunkiem, że chcesz najpierw włożyć, by potem wyjąć;)Ja mając wybór zawsze jestem bliższa wyjmowaniu bez wkładania;))

      Usuń
  2. ...lepiej dopłacać do krów niż do edukacji. Po pierwsze krowa mleko daje, a po drugie lepiej się rządzi szarą masą niż ludźmi z wykształceniem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafne stwierdzenie i obawiam się, że bliskie prawdy. :-( Chciałbym jedynie dodać, że ta krowa dostając unijne dotacje nie może dawać tyle mleka, ile sobie zachce. Musi przestrzegać norm i limitów, bo reszta i tak wyląduje w rowie, lub właściciel zapłaci karę. :-)

      Usuń
    2. masz rację, banany unia tez prostowała...

      Usuń
    3. prostowała, ale czy wyprostowała?;))

      Usuń
    4. No właśnie! Po co badania naukowe, skoro można przegłosować, że ślimak to ryba... ;-)

      Usuń
    5. Miron, a taki pomidor od lat, nie tylko w Europie, ale i za oceanem jest owocem i przyznam szczerze, że nie rozumiem dlaczego u nas jest warzywem...

      Usuń
  3. W górach z powodu dopłat nie opłaca się ziemi obrabiać. Wszędzie wokół urządzono pastwiska z dopłatą. Warunek - raz w roku skosić trawę.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Posiadaczom ziemi przez te dopłaty sporo się poprawiło. Drzewiej też kosili trawę, suszyli i ustawiali stogi na ostrewkach, ale nikt ekstra pieniędzy nie dawał. Teraz przy odpowiedniej ilości gruntu można jedynie patrzeć jak trawa czy las rośnie i przeżyć się da. :-)

      Usuń
  4. Mnie te dopłaty też mierżą (?)...
    Nie opuszcza mnie poza tym myśl, że ciągle jest tak samo, czyli ci, którzy pracują najlżej odbierają tym, którzy na każdą złotówkę muszą się nieźle naharować.
    Poza tym tematy polityczne mnie drażnią do tego stopnia, że najczęściej wolę sobie odpuścić przemyślenia, gdyż inaczej by mi nerw mógł się niebezpiecznie zbliżyć do granicy pęknięcia! :)
    pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tematy polityczne można podzielić na dwie grupy. Pyskówki i zagrywki polityków, które nie pasjonują mnie tak bardzo, żebym musiał głos zabierać komentując idiotyczne wypowiedzi tego czy innego politycznego bulteriera, oraz wprowadzane zmiany i przepisy, które w jakiś sposób mnie dotykają. Przeważnie dotykają mojej i innych podatników kieszeni, więc nie da się przechodzić koło tego obojętnie, nawet jak dysputy i przekrzykiwania człowieka nużą.

      Mnie jednak drażni to, że ktoś, kto nie ma zielonego pojęcia o realnym życiu (a który z polityków ma? - patrz tekst Klarki) będzie za mnie ustalał, co jest dla mnie najlepsze, najzdrowsze i pozwoli mi pracować do śmierci. Przykładów jest mnóstwo: spróbuj kupić sól niejodowaną, dla zdrowotności zabronią produkcji papierosów slim a zarejestrowanego produktu regionalnego pod nazwą "Śliwowica Łącka" nie wolno produkować.

      Jak widzę wydrukowane plakaty "jedz ryby, bo są zdrowe" wydrukowane za moją kasę, kiedy kilogram śledzi kosztuje tyle co kilogram szynki, to nóż mi się w kieszeni otwiera. :-)

      Usuń
  5. "Szkoła powinna uczyć jak myśleć, a nie co myśleć"- taką sentencję dzisiaj znalazłem na Fb i zapisałem ją sobie starym nauczycielskim nawykiem. Teraz jak czytam to, co piszesz i na co samo narzekasz to mi się to składa w jedna całość. Nasze szkoły uczą już w domu nauczone dzieci, przynajmniej tego jak mają myśleć o samej szkole, o nauczycielach, o przydatności polskiego dyplomu zwanego "kwitem na inteligencję" itd. Tak przygotowane radzą sobie doskonale z zaliczaniem testów, ze ściąganiem, pisaniem prac kontrolnych i dyplomowych według formuły , albo zlecaniem tego komuś za wynagrodzeniem.
    Na Fb krążył demot o tym ,czym różnią się studia od szkoły średniej. Otóż "na studiach maturę masz co pół roku, a studniówkę co weekend".
    Efekty znamy. Nic nam nie wychodzi. Co nie zbudują, to staje się to pośmiewiskiem dla całego świata, jak lotnisko w Modlinie, stadion narodowy drogi naprawiane po oddaniu do użytku itd. itd..

    Smutno widzę naszą przyszłość.
    Okreslenie POLNISCHE VIRTSCHAFT - nadal będzie nam się śniło po nocach, a już wydawało się, że to zamierzchła przeszłość...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy zaczynałem studia na Politechnice Gdańskiej było nas na pierwszym roku koło 120 chłopa i kilka dziewczyn. Skończyło myślę że niecałe 40 osób. Laboratoria i ćwiczenia nie pozwalały na prześliźnięcie się bez rzetelnej wiedzy. Znam osoby z uniwersytetu, które otrzymały magistra nie będąc na połowie zajęć. Ale od błędów polonisty czy historyka nic się nie zawali i nic fizycznie nie ucierpi. Socjolog może się gdzieś pomylić o kilka milionów i końca świata nie będzie, jak inżynier pomyli się o kilka milimetrów to mogą ucierpieć ludzie.

      Jakoś tak założono, że musimy mieć samych magistrów. I nie liczy się wiedza, tylko takie obniżanie poziomu, żeby większość zdała. To co zrobiono z maturami woła o pomstę do nieba. :-)

      Usuń
  6. Jakoś się w tym świecie porobiło, że prawica wcale nie jest prawicowa, a lewica - lewicowa. Kraje w naszym mniemaniu "kapitalistycxzne" sa jak najbardziej socjalistyczne. Jestem zdania, że taka Belgia to taki jak najbardziej kryptosocjalistyczny kraj. Czy stoisz czy leżysz, to i tak sie należy, niestety! zresztą wszystko na opak! psy nie szczekają, koty psy ganiają , babom rosną wąsy, a facetom co innego... Taki znak czasów, czy co?
    a z tymi uczelniami jak grzyby po deszczu to makabra! A później ludzie się dziwią, że "inteligent", a zdania poprawnie skecić nie potrafi... cóż jakie mamy uczelnie - takich inteligentów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę Fioletko, że to wina założeń. Ktoś sobie po prostu założył, że ma być tyle i tyle tysięcy studentów. I choć nie ma przymusu studiowania, to przez reorganizację szkolnictwa, np. zlikwidowanie szkół zawodowych niejako wypchnięto kupę młodzieży na studia. Ciekawe, że kiedyś tyle milionów młodych ludzi było mniej zdolnych i mniej mądrych. Bo magister to był ktoś. Teraz na prywatnych uczelniach wystarczy tylko zapłacić i wyższe wykształcenie jest towarem, który się klientowi należy.

      Dla mnie prawicowy jest każdy we własnym domu. Bo jakoś nikt nie kwapi się do wydawania własnych pieniędzy z konta na pomoc mniej zamożnym, nikt nie kupuje za własne pieniądze plakatów promujących zdrowe odżywianie czy wegetarianizm. Nie chce jeść mięsa, to nie je i tyle. Ale za wspólne, państwowe pieniądze, to każdy może chcieć naprawiać cały świat. :-)

      Usuń
  7. A na tej krowie to raczej jest studentka niż student.... i to też chyba coś znaczy... prawda????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musi być gdzieś równouprawnienie. ;-))) Na szczęście nie ma u nas jeszcze parytetów w przyjmowaniu na studia. Na krowie czy student czy studentka - to bez różnicy. :-)

      Usuń