środa, 16 października 2013

83. Obcy

Nie było mnie przy komputerze zaledwie kilka miesięcy i zdążyłem już odwyknąć od wszelakiego chamstwa w komentarzach pod artykułami na portalach informacyjnych. Może to tylko moje subiektywne odczucie, ale wydaje mi się, że chyba nie ma już tam jakichś sensownych odniesień do treści artykułu lub uzupełnień przekazywanych treści. Same oszołomy i gimbusy wylewający na wszystko i wszystkich swoje pomyje. I żeby toto jeszcze pisało po polsku...

Przeleciałem wczoraj szybko po kilku fajnych blogach i odetchnąłem z ulgą. Ufff... Żadnych wyzwisk, jeśli toczy się gdzieś dyskusja to na argumenty, nie na inwektywy. Sami normalni ludzie i zwykłe, czasem śmieszne, czasem pouczające wypowiedzi. I uśmiechnie się człowiek i coś fajnego zobaczy i o czymś się dowie. Wraca wiara w ludzi...


Wszyscy wiedzą jak niebezpieczny jest fanatyzm. Tyle tylko, że większość postrzega go w nawiązaniu do religii. Ale fanatykami mogą być też ludzie nijak z religią nie związani. Wystarczy, że za cel swojego żywota postawią sobie na przykład ochronę przyrody i troskę o zwierzęta. Sam jestem przeciwnikiem bezmyślnego niszczenia przyrody zarówno tej nieożywionej jak i ożywionej. Ale nie widzę nic złego w żywej choince ubieranej w święta przez dzieci, autostradzie biegnącej w miejscu, gdzie kiedyś hasały żabki czy tatarze na talerzu (koniecznie z żółtkiem, niekoniecznie z salmonellą). I o Tatarach będzie ta notka i o ekoterrorystach

Jakoś ominęła mnie dyskusja o uboju rytualnym i wprowadzeniu następnych zakazów w naszym pięknym kraju (coś się szykuje w sprawie zakazu ogrzewania węglem, ale o tym innym razem). Wiem, że większość ludzi wcinających na niedzielny obiad rosół i schabowy z kapustą nigdy nie miała potrzeby użycia siekiery na kurce czy samodzielnego tak zwanego "rozbierania świniaka". Ba, to już nie czasy PRL-u i deptanie kapusty w beczce można zaliczyć do hardcorowych rozrywek. :-)

Dość, że uczymy dzieci, że "świnka daje mięsko", ale mamy problem z wytłumaczeniem, w jaki sposób ona to mięsko daje. :-)

Widziałem wczoraj na jednym z portali internetowych akcję ekoterrorystów w Bohonikach. Panie w mundurkach z napisami "inspektor" i stopniem jednej psiej łapy na pagonach (autentyk - nie wiem jakie stopnie mają w tej organizacji) będące wcielone do paramilitarnej organizacji Animals (prezentowały się prawie jak straż miejska) usiłowały wleźć na prywatny teren muzułmańskiej gminy wyznaniowej. Akcja nie była przypadkowa, bo w Święto Ofiarowania odbywa się tradycyjny ubój zwierząt. Tym razem pod nóż poszło kilka baranów.

Wiem co nieco o uboju rytualnym i zaręczam, że nie polega on na męczeniu jakiegokolwiek zwierzęcia przy pomocy byle kozika.

Akcja skończyła się mało spektakularnie, bez hektolitrów krwi wylewanych na podwórku i bez ofiar w ludziach, choć inspektorki dążyły do siłowej konfrontacji.

Nie dziwię się ekoterrorystom, że są coraz bardziej zuchwali. Włażą bezkarnie na teren elektrowni, kładą się na torach czy przykuwają do drzew. Nóżka powinęła się im jedynie w Rosji, bo nasi wschodni sąsiedzi niezbyt lubią, jak ktoś im się pakuje z butami do chałupy. Nawet jak mieszkają na platformie wiertniczej.

Pod artykułem opisującym to zdarzenie była cała masa komentarzy, z których te w stylu "przepędzić z Polski to muzułmańskie tałatajstwo i będzie spokój" należały do najłagodniejszych.

Większość komentujących to niedouczone gimbusy, więc nawet nie wiedzą, że Tatarzy są takimi samymi Polakami jak oni, a nawet lepszymi, bo pielęgnują swoje tradycje i w historii nie raz zapisali się czerwonymi od krwi zgłoskami stając w obronie naszej ojczyzny. Wspomnę jedynie Pułk Jazdy Tatarskiej im. Mustafy Achmatowicza, który osłaniając wycofujące się wojska polskie w czasie wojny polsko-bolszewickiej został prawie dosłownie zdziesiątkowany i 1 Szwadron Tatarski 13 Pułku Ułanów Wileńskich powstały z resztek Pułku Jazdy Tatarskiej który walczył w 1939 roku w wojnie obronnej.

Nie jestem zwolennikiem multi-kulti, które lewacy usiłują wprowadzać w krajach zachodniej Europy. Jednak polskich Tatarów będę bronił tak samo jak Kaszubów, Ślązaków czy innych rdzennych grup etnicznych.

Czasy są takie, że usiłuje się wprowadzać obce nam wzorce, internacjonalizm*, multi-kulti, tęczowe rodziny, eutanazję na życzenie (nie tylko własne - może też rodzina zdecydować kto jej nie pasuje na zdjęciu), aborcję jako metodę zabezpieczenia przed niechcianą ciążą, psy pospuszczane z łańcuchów i zagryzające dzieci i staruszki (o tym innym razem, bo temat ciekawy i prace w toku), a jednocześnie tępi się wieloletnią tradycję, jak choćby targi końskie czy redyk.

PS. Miałem napisać to wieczorem, ale późno wróciłem i życie dopisało jeszcze jeden rozdział do tej notki. Nad ranem w Gdańsku ktoś podpalił meczet. Gratuluję Animalsom i ich wyznawcom. Akcja przyniosła upragniony skutek. Niestety, żaden z innowierców, którzy dopuszczają "mord rytualny" nie spłonął...

Tak wyglądał gdański meczet w maju tego roku.


Jednocześnie informuję, że w weekend (najprawdopodobniej w sobotę) we wsi Szteklin za Starogardem Gdańskim będę dokonywał rytualnej dekapitacji kury rosołowej nabytej drogą kupna od miejscowego rolnika. Obecność ekoterrorystów mile widziana, bo siekiera porządnie podostrzona.



* Dałem gwiazdkę przy słowie internacjonalizm, więc wypadałoby podać definicję.

internacjonalizm - miłość francuska polskiego anglisty z włoską germanistką na szwedzkiej amerykance w hiszpańskim hotelu

39 komentarzy:

  1. Fanatyzm w każdym wydaniu jest zabójczy. W każdym. Gdzie jest fanatyzm kończy się dyskusja i chęć życia wśród ludzi i z nimi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Należy mieć własny system wartości i dobrze jest, kiedy potrafi się go w dyskusji obronić. Jednak wbijanie własnego systemu do głów innym, posiłkując się jeszcze do tego ogniem i mieczem, czyli ogólnie przemocą uważam za niedopuszczalne.

      Znam kilku wegetarian i są to zwykli ludzie nie narzucający mi swojego stylu odżywiania. Ale zna też jednego trawojada, który próbuje (bezskutecznie jak dotąd) rozkładać wszystkie imprezy, na których pojawi się mięso. Na grilla można go nie zapraszać, ale na komunię, ślub czy pogrzeb już niestety trzeba.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Smutne ale prawdziwe. Nie z samych radości składa się życie i chyba łatwiej komentować coś, do czego mamy jakiś stosunek emocjonalny. Niestety, złe rzeczy są łatwiej zauważalne niż te dobre. :-)

      Usuń
  3. Półtuszę wieprzową już rozbierałam. Straszny mozół. Robienie kiełbas wraz z przygotowaniem do tego celu jelit- też mozół. Za eutanazją jestem na tak -wolę to zrobić na własne życzenie, kiedy jeszcze coś niecoś kojarzę, niż w przebłyskach świadomości doznawać upokorzenia będąc ogniwem pośrednim w teorii Darwina- ni to warzywo ni to człowiek. Brak eutanazji u nas zmusi mnie zapewne do podjęcia innych kroków by zapobiec byciu ogniwem pośrednim.
    Nie wiem w czym ubój rytualny gorszy jest od zwykłej rzezni- tam też nikt zwierząt nie głaszcze, nie przytula, a zdarzają się pracownicy- zwyrodnialcy. A śmierć z upływu krwi jest stosunkowo bezbolesna, czego dowiedli starożytni Rzymianie (dla niewtajemniczonych - zajrzyjcie do Quo Vadis). Co do aborcji - lepsza aborcja niż mordowanie już urodzonych dzieci.
    A dopóki nie będzie świadomego rodzicielstwa ( nie mam na myśli watykańskiej ruletki), wczesnego uświadamiania młodzieży,(wyjaśnienie dla fanatyków- uświadamianie nie ma nic wspólnego z nauką technik seksualnych), łatwo dostępnych i refundowanych środków antykoncepcyjnych. a do tego będą restrykcyjne przepisy dot. aborcji - będzie coraz więcej maltretowanych i zabijanych dzieci,których nikt nie chciał, a jakimś cudem" pojawiły się na świecie. Co do odmiennych orientacji seksualnych - jest mi zupełnie obojętne kto kogo kocha i z kim bierze ślub. Internacjonalizm w Twojej definicji też mi nie przeszkadza - każdy dorosły może w tej materii robić co chce, jeśli tylko nie deprawuje nieletnich.
    Podpalenie meczetu jest zwykłym świństwem.
    Przegoń dobrze te kurę przed pozbawieniem jej życia- mięso będzie lepiej ukrwione.
    Smacznego Ci życzę., :}}}

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, że czyszczenie jelit to mozolna, żmudna, delikatna i niezbyt przyjemna robota, którą ktoś jednak musi wykonać. Ja się do niej nigdy nie zabierałem.

      O ile samobójstwa zdarzały się w różnych krajach i różnych kulturach od tysięcy lat, o tyle sytuacja, w której rodzina głosuje za tym, czy wykończyć babcię czy nie, ma dość krótką historię i nie obejmuje jeszcze na szczęście dużego obszaru.

      W większości masz rację, choć razi mnie pytanie fałszywego wyboru. Zabić dziecko przed urodzeniem, czy po. To tak jakby pytać panny młodej kiedy woli się rozwieść: od razu, czy za kilka lat. Nie zgadzam się z poglądem, że jak pozwolimy wszystkim na aborcję, to nie będzie zabijania dzieci - będzie. Zawsze jakiejś paniusi zdarzy się poznać faceta, kiedy dziecko jest już na świecie i dziecko zacznie "przeszkadzać". Ojcowie nie dokonują aborcji a też się zdarza, że dzieci zabijają.

      W zasadzie nie rozumiem, dlaczego stawiana jest sprawa refundacji środków antykoncepcyjnych? Dlaczego mam płacić, żeby ktoś podczas chwili przyjemności czuł się w miarę bezpieczny? I jak ta refundacja miałaby wyglądać? Rozdawać prezerwatywy za darmo? Odliczać w PIT rachunki za pigułki? Ja bym nie dramatyzował, że środki antykoncepcyjne są jakoś strasznie drogie. Kto chce ich używać i tak używa i nie rujnują one nikomu budżetu. W budżecie państwa stanowiłyby z pewnością znaczącą sumę. Tylko skąd ją wziąć, skoro już dziś nie wystarcza na to, co jest w nim zapisane? Masz jakiś inny pomysł niż podnoszenie podatków? Bo ja nie.

      W kwestii tęczowych mam tak dużo tolerancji, na ile mnie stać. Akceptacji, zwłaszcza dla afirmacji takich związków nie mam.

      Dzięki za życzenia - najgorsze jest parzenie piór. Brrr...

      Usuń
    2. A ja myślałam, że najgorsze jest odbieranie życia żwawej do tej pory kurze.

      Usuń
    3. Przy skubaniu trzeba się trochę więcej namęczyć... :-)

      Usuń
    4. raz w życiu zdarzyło mi się skubanie kury...
      i przyznam, że było to zajęcie, które mogłabym powtórzyć :-)

      Usuń
    5. Skubanie kury i darcie pierza to raczej damskie zajęcie. Nawet jak byłby człek za równouprawnieniem, to i tak by go baby z izby wyrzuciły. Człek taki głupi nigdy nie był, no i ta tradycja... :-)))

      Usuń
  4. Z wielkim dystansem podchodzę do dyskusji politycznych, jednak u Ciebie mogę uczciwie powiedzieć, że czytam z przyjemnością opinie bo są zdroworozsądkowe i humanitarne. Tych dwóch cech brakuje w ustawach i dyskusjach na forach, gdzie zajadli fanatycy nie dopuszczają do swojej mózgownicy, że może być jeszcze coś oprócz skrajności. Pozdrawiam i życzę smacznego, żałując czasami, że już nie mam wypełnionego kurkami kurnika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że o polityce najlepiej mówią normalni ludzie, którzy patrząc na gadki polityków, serdecznie całej tej polityki nie cierpią. :-) Fanatyzm nigdy nie jest dobrą rzeczą i gdybym powiedział, że źle przedstawia się swoje racje fanatykowi to byłbym skłamał. Przedstawia się je koszmarnie! Jak wygląda dyskusja z fanatykiem przedstawię cytatem z klasyka: "Nikt nam nigdy nie wmówi, ze czarne jest czarne, a białe jest białe". ;-)

      Usuń
  5. Komentarze pod artykułami na większości portali to jest takie coś, że.... gadać się nawet nie chce.
    Od trzech dekad mieszkam na Podlasiu i mamy tu tygiel wyznań, obyczajów i kilka języków. Dopóki nie wmieszają się przeróżni mądrale od tego czy owego, ludzie sąsiadują ze sobą spokojnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, co napisałaś o sąsiedzkim współistnieniu, to szczera prawda. Lokalne konflikty zdarzały się i będą się zdarzały, ale dotyczą one poszczególnych rodzin a nie całych społeczności, dopóki ktoś nie wkłada celowo kija w mrowisko. Słyszałem już opinie poszczególnych osób w ich wioskach, że tacy to a tacy to "wredni Ukraińcy", inni to "bose Antki, które nachapały się na czyimś", ale zawsze spowodowane jest to zwykłymi sąsiedzkimi animozjami, powstałymi z błahych powodów. A to komuś krowa wlazła w szkodę. a to dzieciaki z dwóch rodzin się potłukły, a to komuś się udało a nam nie. Ale ogólnie jest spokój.

      Jak się ugrywa polityczne interesy na waśniach narodowościowych, sprawa staje się niestety poważniejsza.

      Usuń
  6. Mnie obchodzi przede wszystkim, żeby zwierzę cierpiało jak najmniej. To jest dla mnie istotne w kwestii uboju tzw. rytualnego, nie "prawo człowieka" do praktykowania swojej religii, niezależnie od tego, jak by nie była barbarzyńska.

    Nie mam nic przeciwko przybyszom z któregokolwiek kraju, byleby nie krzywdzili ani swoich dzieci, ani zwierząt, ani nie próbowali wymusić jakichkolwiek zmian w prawie (choć te są pewnie nie do uniknięcia, zważywszy na tempo, w jakim rozmnażają się przedstawiciele niektórych nacji).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy dyskusji o uboju rytualnym nie przedstawiono przede wszystkim tego, czym on tak naprawdę jest. Niektórym zdaje się, że to męczenie zwierząt dla samego faktu męczenia i wszystkim sprawia przyjemność patrzenie na to. Szacunek dla zwierząt i pojęcie o tym, że zwierzę odczuwa ból nie został wymyślony przez Animalsów czy innych "obrońców praw", ale znany jest we wszystkich społecznościach i kulturach od tysięcy lat.

      Zakładając myślowy eksperyment (niektórzy profesorowie używają tego narzęczia do wyjaśniania bardzo poważnych spraw) którą z samobójczych śmierci byś wybrała?

      1. Upadek z wysokości - leci się w miarę krótko, można sobie jednak zrobić poważną krzywdę, jeśli się przeżyje.
      2. Podcięcie żył - krótki ból w momencie podcinania a później powolne odpływanie świadomości.
      3. Użycie gazu - tu nic nie boli, ale trzeba mieć gaz i szczelne pomieszczenie (rozwinięta metoda podcięcia żył, zabierająca tlen z powietrza zamiast dopływu krwi do mózgu)
      4. Powieszenie - metoda bolesna, ale nie można wycofać się w trakcie wykonywania.
      5. Porażenie prądem - boli nawet jak nie jest śmiertelna. Mówię to jako elektryk, któremu kilka razy udało się włożyć łapy tam, gdzie nie trzeba.
      6. Samospalenie - bardzo widowiskowa, nie da się przerwać samemu, ale inni mogą sprawić, że zeszpeceni po oparzeniach jakoś przeżyjemy. Nikt się przecież nie podpala tak, żeby inni tego nie widzieli.

      Moim zdaniem najsensowniejsza wydaje się metoda nr 2 - zawsze można się jeszcze rozmyślić.

      Ubój rytualny w wielkim skrócie polega na przecięciu ostrym nożem tętnicy szyjnej i niemal natychmiastowym odcięciu krwi do mózgu zdrowego (!) zwierzęcia. Moim zdaniem jest humanitarny i podobnie wykonywany był wcześniej zwykły ubój na całym świecie. Nikomu nie zależało przecież by zwierzę pokaleczyć (z całkiem praktycznych względów - skóra ma pewną wartość) czy napawać się widokiem cierpiącego zwierzęcia.

      Usuń
    2. Nikomu mogło na tym nie zależeć, ale też nikomu nie musiało zależeć, by zwierzę cierpiało jak najmniej. Z chęcią dowiaduję się nowych rzeczy o tzw. uboju rytualnym, nie mogę też nie przyznać Ci racji, gdyż posiadasz większą wiedzę ode mnie. Nadal jednak wolałabym stawiać na metody jeszcze bardziej "humanitarne".

      Nie sądzę, bym chciała wycofywać się z samobójczej śmierci, gdyby już krew ciekła z moich żył. ;)

      Usuń
    3. Staram się myśleć jak ludzie żyjący na świecie lata temu. Mieszkali ze swoimi zwierzętami nierzadko w jednej izbie, równie często nadawali im imiona. To, że do dziś na krowę mówi się Mućka czy Krasula, to pokłosie właśnie tego. Doiła więc babina te swoje trzy krówki, ale pewnego dnia nadszedł dzień, kiedy trzeba ją było przeznaczyć na mięso. Nie wyobrażam sobie dobrego gospodarza, który nie chciałby ubić zwierzaka w jak najszybszy i najmniej bolesny sposób.

      Dziś, kiedy zwierzęta rzeźne są anonimowe i wszystkim zależy na jak największym przerobie (rzezak musi zarobić na swoje stanowisko uśmiercając zwierzęta taśmowo i nie ma czasu na poprawianie fuszerek) zwierzęta są traktowane raczej gorzej niż przed laty. To tylko moje subiektywne zdanie - wynika jednak z wiedzy o tym, jak wygląda zwykły, wiejski ubój. Może komuś się wydaje, że walnięcie w łeb lub popieszczenie prądem jest bardziej humanitarne, niż szybkie przecięcie żył - jego sprawa.

      Ważna jest jeszcze inna, często mylona rzecz. Niektórym chodzi o to, żeby zwierzę nie cierpiało, innym o to, żeby nie miało świadomości umierania. A to jednak coś innego...

      Usuń
    4. @Kira...
      czytałem o przypadku samobójcy przez powieszenie, który jak wynikało z oględzin zwłok przez patologa w ostatniej chwili się rozmyślił /ale o milisekundę za późno/...
      zaś sam osobiście rozmawiałem z dziewczyną, która zarzuciła śmiertelną dawkę barbituranów w tabsach i gdy już zaczynało ją powoli "rozbierać" zdążyła jeszcze część prochów zwrócić metodą dwupalcowo-gardłową... a jeszcze chwilę przedtem była przeświadczona, że jej decyzja jest ostateczna i nieodwołalna...
      możemy znakomicie znać siebie, ale swoich reakcji w sytuacjach ekstremalnych nie potrafimy przewidzieć...

      Usuń
    5. @Mironq...
      niektórzy pracujący w rzeźni twierdzą, że zwierzaki świetnie wiedzą, co jest na rzeczy... coś w tym jest... gdy kiedyś ulicą jechał furgon hycla, wszystkie bezdomne kundle dawały dyla gdzie pieprz rośnie... skąd wiedziały, co się kroi?...

      Usuń
    6. @Pkanalia

      Coś musi być na rzeczy, bo jak czasem idę ze śmieciami w celu przekazania ich gminie, to ze śmietnika w ogromnym popłochu pryskają stada śmietnikowych kotów. Co ciekawe kiedy idzie ktoś inny, to jedynie leniwie się odsuwają, a na dobiegającego psa reagują jedynie niezbyt spiesznym przesunięciem sie na wyższe pozycje. ;-)

      Może z ócz mych głębi odczytują, że i koty lubię...
      ... jeść. :-)

      Usuń
    7. znaczy... satanista?... ale jooo :D...

      Usuń
    8. Broń Boże satanista... Raczej wyrafinowany smakosz!

      Usuń
  7. ...polityka to nie dla mnie. Jednak nie da się tak całkowicie odciąć od tej cholery. Zatem komentarze pod wpisami na rożnych portalach powalają. Dobrze mówisz, że roi się tam od gimbusów choć i starsze pokolenia potrafią człowieka osłabić. Wiem z własnego doświadczenia kiedy to do kawiarenek internetowych zaglądała policja celem wyjaśnienia gróźb, obelg, ofert seksualnych wypływających z danego komputera - temat rzeka. Co do eutanazji jestem za ale pod pewnymi warunkami. Chciałbym sam zdecydować o tym kroku, jestem również za aborcją, ale nie dla pań, dla których "skrobanka" to metoda na życie. Zgadzam się, że powinny obowiązywać jakieś zasady, o których nie decydowali by czarni i ich poplecznicy. Co do uboju rytualnego nie wypowiem się, bo w moim przypadku do takiego nie dochodzi, ale powinna obowiązywać zasada żeby zwierzę nie cierpiało. Kurczę przed chwilą przejrzałem wpisy i znalazłem podobną wypowiedź u anabell...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od polityki rzeczywiście nie da się całkowicie uciec, bo nad czymkolwiek pracowaliby nasi wybrańcy narodu, to zawsze ważniejsze będą polityczne korzyści niż sensowne ustalenia, czy choćby zdrowy rozsądek. Ich przepychanki zdecydowanie przypominają mi postępowanie Pawlaka, który malował NIE tylko dlatego, że Kargul namalował TAK.

      Komputer stał się narzędziem tak samo powszechnym jak lodówka (nawet w nie takiej małej części domów komputerów jest więcej niż lodówek) ale sporo osób nie ma pomysłu, do czego ten sprzęt wykorzystać*. Stąd też, kiedy się człowiek znudzi grami może dojść do wniosku, że jest to dobre narzędzie do "wrzucania" innym. W realu można zdrowo oberwać za niektóre inwektywy kierowane bezpośrednio, za zasłoną monitora wszyscy czują się bezpieczni.

      Nie ma takiej metody zabijania, która jest całkowicie bezbolesna. Ja jestem za tym, żeby cierpiało jak najmniej. :-)

      Usuń
  8. Masz rację! "Chamstwu trzeba się przeciwstawiać siłom fizycznom i...kulturom osobistom.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami mam wielką ochotę postawić się "siłom", bo godność osobista do niektórych nie dociera. Działa też typowa moralność Kalego: jak Ci ktoś naubliża - to dobrze, jak odpowiesz mu tym samym - jesteś oceniany jak niemal bandyta.

      Usuń
  9. skupię się na sprawie "uboju rytualnego"... moje zdanie jest proste: nie interesuje mnie, czy zwierzę jest zabijane rytualnie /faktycznie lub jedynie z nazwy/ czy nierytualne, interesuje mnie jedynie minimalizacja cierpień tego zwierzęcia podczas uboju... wyprowadzam to z przesłanek moralnych, która to moralność ma korzenie w empatii /też jestem zwierzęciem/ i racjonalności /mięso zwierzęcia cierpiącego ponad miarę zawiera toksyny, których spożywanie zdrowe nie jest/...
    w nocy oglądałem dyskusję /z udziałem między innymi Mameda Khalidowa/ i jego to właśnie wypowiedź uzmysłowiła mi, jak koszmarne panuje nieporozumienie, pomieszanie pojęć na ten temat... jest istotna różnica bowiem pomiędzy ubojem na potrzeby prywatne według zasad jakiejś religii, których intencją jest minimalizacja cierpień zwierzęcia, a ubojem przemysłowym, który co prawda nazywa się rytualny, ale de facto gubi po drodze ów wspomniany cel... i w sumie tak naprawdę chodzi tylko o pretekst, by motłoch mógł "dowalić beżowym" z których większość tak naprawdę nikomu krzywdy czyni /co więcej, oni często sami są ofiarami swojego systemu/... przykładem jest wspomniane podpalenie meczetu /zakładając, że to było faktycznie podpalenie/...
    ipso facto większy już sens miałoby podpalenie rzeźni, w której ów przemysłowy "rytualny" ubój się odbywa...
    tak już na marginesie, to sam rytualny ubój rytualnemu ubojowi nierówny... przykładem może być wyrób oryginalnego salami z osła, które choć prawnie zakazane, to jednak bywa pokątnie praktykowany na sycylijskich wiochach i ma również charakter swoistego rytuału...
    pozdrawiać :D...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było to rzeczywiste podpalenie, bo dla wzmocnienia efektu i z obawy, żeby broń Boże nie zgasło pod drzwi podłożono nieco "chrustu", w tym wypadku składającego się z ukradzionych z sąsiedniej posesji drewnianych ławek.

      Masz zdecydowanie rację, że większość opinii o uboju rytualnym wynika z niewiedzy, a poszukanie sobie choćby w Wikipedii (od razu zastrzegam, że nie jest to dla mnie równoznaczne z tym, że na każdy temat przeczyta się tam prawdziwe informacje) tego, jak wygląda halal czy szechita i na czym polega jest dla niektórych zadaniem ponad siły.

      Nie jestem jakimś zagorzałym obrońcą uboju rytualnego w polskich rzeźniach, choć mięso zgodne z halal czy koszerne dawało sporo zysków, bo było cenione w świecie.

      Zarabiali hodowcy, rzeźnie i eksporterzy, a państwo miało wpływy z podatków. Tu bardziej chodziło o to, że ubój dokonywany był przez muzułmanina czy żydowskiego szojcheta i że zwierzęta przed śmiercią były zdrowe.

      W naszych, zwykłych warunkach, które są humanitarne przez to, że zwierze przed zarżnięciem może spróbować jak kopie prąd, nikt nie zawraca sobie głowy takimi "głupotami", jak poranione czy połamane zwierzęta - ludzie i tak zjedzą.

      Usuń
    2. rzecz jasna nie w głowie mi podważać wersji o podpaleniu, bo moje dane ograniczają się do lakonicznej wzmianki medialnej...
      ...
      ten przemysłowy ubój rytualny kojarzy mi się trochę z produkcją koszernej wódki na początku lat 90-tych /pamiętam, że straszny szpan na to był wtedy/... przychodził rabin do gorzelni, nawet okiem nie rzucał na linię produkcyjną, tylko podpisywał jakiś papier, inkasował honorarium i na tym sprawa się kończyła... a nieraz w ogóle żadnego rabina o ekspertyzę nie proszono... bo w sumie po co?... rotfl...

      Usuń
    3. Jako człowiek, który wypił już w swoim życiu nieco alkoholu (zawsze twierdziłem, że lepiej być znanym pijakiem niż anonimowym alkoholikiem) muszę przyznać, że wszystkie te koszerne wódki (w szczególności "Baczewski") były dość przyzwoite.

      Moim skromnym zdaniem nie wynikało to z ich koszerności a z faktu, że do dziś wprowadzając na rynek nową partię gorzały robi się ją nieco lepszą, żeby odciągnąć klientelę od konkurencji. Później, niestety idzie się na ilość, nie na jakość. Tak było przykładowo z Sobieskim czy Luksusową, bo cały czas mówię o wódkach ze średniej półki cenowej, generujących największy obrót, a nie o klasie premium.

      Błogosławieństwa rabina jakoś nigdy mi nie zaszkodziły, bo kac u mnie raczej nie gości. :-)

      Usuń
  10. za polityką nie tęsknię, ale z tego, że wróciłeś się ucieszyłam... mało oglądam, bo szkoda mi czasu na te przeróżne przepychanki w telewizji,

    dzięki Tobie... przynajmniej trochę się dowiaduję, na dodatek w zbliżeniowym do mojego sposobie myślenia;

    fanatyzm w jakimkolwiek wydaniu zawsze wydawał mi się niebezpieczny, a już najbardziej wtedy, gdy ludzie wojują nawet nie mając wiedzy na dany temat...
    osobiście jestem zwolennikiem pewnej roztropności i zdrowego dystansu w różnych kwestiach /z wyjątkiem tych, które dotyczą życia ludzkiego - tu dla mnie wszystko jest jasne i klarowne: zawsze aborcja będzie zabijaniem, choć na pewno nie polecę pikietować, bo to po prostu nie w moim stylu/

    u Ciebie dowiaduję się rzeczy ciekawych, o których często nie miałam pojęcia

    a definicja internacjonalizmu ogromnie mi przypadła do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W polityce mało co się zmienia, a bicie piany na oklepane tematy jakoś mnie mało pociąga - lepiej skupić się na ciekawostkach lub absurdach. A tych ostatnio nie brakuje. :-)

      Zdrowy rozsądek na szczęście nie ma nic wspólnego z wykształceniem, a raczej z doświadczeniem życiowym. Nie na darmo mówi się do kogoś, kto ma pomyśleć racjonalnie: "ale pomyśl! Na chłopski rozum..." :-)

      Czego jak czego, ale dystansu do wszystkiego to chłopom nigdy nie brakowało...

      Usuń
  11. w sprawie podpalenia oraz kury17 października 2013 18:44

    Znam jednego pana, który, jak sam twierdzi, ostro podpala :)

    Panie Mironq, po diabła jeździ Pan za jedną kurą aż do Kociewia? Na targowisku we Wrzeszczu, tym z widokiem na koguty z Białej, nie ma ładnych kur?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jedynie popalam, czy jak to mówią "puszczam dyma", ale to raczej nie to samo... ;-)

      Kura jest nierozerwalnie związana z zamknięciem sezonu letniskowego, podobnie jak świeże jajka, twaróg czy ziemniaki na zimę. Trochę mi głupio wybierając jedną z kur biegających po podwórku pytać gospodarza "czy aby na pewno świeża?". Na rynku to inna bajka.

      Co do kogutów i pięknego białego budynku na Białej, to byłem zmuszony być tam kilka razy i jakoś nie tęsknię za zwiedzaniem, nawet jakby mieli mnie tam wieźć "na kogucie". :-)

      Usuń
  12. Tak szybko skacze po twoich postach, z uwaga nadrabiam zaleglosci. ekoterrorysci - co za sluszne okreslenie. Nie od dzis to wiadomo, ze swiat absurdem stoi i to cale "eko" to czesto wielka sciema pachnie. chodzi o zwykle lobbowanie i pieczenie swoich interesow przy tych ideologicznych ogniskach pelnych pustych sloganow, pozdro!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te slogany są tak skonstruowane, że na pierwszy rzut oka nie ma się do czego doczepić. To tak jakby pytać, czy chcesz być pięknym, zdrowym, młodym i bogatym, czy starym, głupim, brzydkim i biednym. I do tego jeszcze chorym...

      Pytając niezupełnie na serio zadałbym pytanie, czy należy zaprzestać oddychania i wydzielać przy każdym wydechu to okropne CO2? ;-)))

      Usuń
  13. Ciekawy post i ciekawe komentarze. Myślę, że sporo w nas emocji i braku dystansu, by na sprawę spojrzeć na 'zimno'. Choć przy takim wzroście naturalnym i dzięki reformie emerytalnej, to pewnie takich budowli będzie przybywać sporo i to w szybkim tempie. ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Boję się jedynie o to, znając pomysły naszych polityków, że w końcu ktoś wpadnie na "wspaniały" pomysł, żeby dziurę demograficzną zasypywać imigrantami, przywożonymi hurtowo z krajów muzułmańskich. Angole tak już zrobili - z tego co wiem, to już żałują.

    OdpowiedzUsuń