piątek, 14 czerwca 2013

81. Budżet nie padnie!

Na początek retoryczne pytanie. Co się robi, kiedy wiadomym jest, że domowe finanse zostaną przez jakiś czas ograniczone i trzeba będzie przeżyć za nieco mniejszą kwotę niż zazwyczaj?

Dzieje się tak u szeregu młodych ludzi - sam też miałem "suche" miesiące, kiedy w czasie studiów udzielałem korepetycji z matematyki czy fizyki. Żaden uczeń nie będzie przecież chodził na korki w czasie wakacji... W wakacje są prace sezonowe, ale ciężko zaplanować w maju, że w sierpniu załapie się gdzieś na dwa tygodnie do smażalni czy zbioru owoców. No i pojechać gdzieś by się chciało...

Większość z nas, szczególnie tych mających rodziny na moje retoryczne pytanie odpowie: przecież to proste - trzeba ograniczyć niepotrzebne wydatki. Opłaty stałe trzeba ponieść, jeść też trzeba, można natomiast odłożyć na jakiś czas kupno niekoniecznie niezbędnych rzeczy: upatrzony ciuch można kupić za dwa miesiące, całego nakładu książki też od razu nie wykupią. Tylko to jest myślenie w skali mikro.

Zupełnie inaczej myśli się w skali makro - na przykład z pozycji budżetu państwa. Na ograniczenie wpływów z podatków wpływa kryzys i zaciskanie pasa przez społeczeństwo, czyli spadek konsumpcji. Cóż wtedy robić? Tu nie ma co oszczędzać na rzeczach, które raz się już postanowiło. No bo wiecie - kto wpierw daje i odbiera, ten się w piekle poniewiera. Skoro nie można wstrzymać środków na budowaną od 12 lat korwetę Gawron (najdroższy kadłub świata), nie można obciąć dotacji dla partii politycznych (uchowaj Boże!) czy zamrozić kampanię społeczną informującą Polaków, że jedzenie ryb jest zdrowe - trzeba pozyskać do budżetu dodatkowe środki.

Najprościej byłoby pożyczyć, a o dług niech się martwią ci, którzy będą rządzić po następnych wyborach. Ale to nie takie proste. Długów mamy już w cholerę i sam koszt jego obsługi opiewa na gigantyczne pieniądze. Dużo prościej złupić nieco obywateli.

Na pierwszy ogień poszli kierowcy. Fotoradar to taka elektronika, która umiejętnie ustawiona potrafi się zwrócić po miesiącu, a później przynosi już same zyski. Myślą kierowcy, że jak na trzypasmówce będą zwalniać do 40 km/h to pokażą figę fiskusowi? Nie z aparatem (skarbowym) takie numery - wprowadzi się odcinkowy pomiar prędkości.

Za drogie obłożone akcyzą paliwo i zbyt wysokie mandaty? Przesiada się ciemny lud na rowery? Rowerzyście też można dowalić mandat, co ostatnimi czasy dobitnie udowadnia policja. Bo chyba tylko idiota jadąc ścieżką dla rowerów i przekraczając mało używane boczne zjazdy, na których wymalowane są pasy zsiądzie z roweru i rower przeprowadzi. Nie każdy też zaryzykuje jazdę po ulicy w polskich miastach. A kasa leci...

Wiedziałem jednak, że w Polsce jest równość i żadne parady jej nie poprawią tak, jak nasz sejm.

Bo kierowcy, rowerzyści... a gdzie piesi?

Wczoraj wieczorem sejm wyrównał nierówności społeczne w naszym kraju. Znaczy się piesi też dostaną po dupie, znaczy się po kieszeni.

Uchwalono wczoraj jednostronicową poprawkę do ustawy o ruchu drogowym. Dodano jeden malutki punkcik:

"Osoby poruszające się po drodze po zmierzchu, poza obszarem zabudowanym, są obowiązane używać elementów odblaskowych w sposób widoczny dla innych uczestników ruchu, chyba, że poruszają się po drodze przeznaczonej wyłącznie dla pieszych lub po chodniku".

Wreszcie i piesi, na razie ci mieszkający na wsiach dołożą się do zasypywania dziury budżetowej. No i mamy równość! Ja bym co prawda pomyślał jeszcze o obowiązku montowania pasów bezpieczeństwa w wózkach dla dzieci, ale od posłów nie można wymagać aż takiego dbania o nasze bezpieczeństwo i wprowadzanie równości za jednym razem.

Szliśmy z paczką przyjaciół w ostatnią niedzielę z ogniska nad jeziorem do domków letniskowych znajdujących się jakiś kilometr od wsi - ot taka kolonia snobizmu dla mieszczuchów. Ze dwa kilometry drałowaliśmy utwardzoną drogą gminną - bez asfaltu. Są wakacje, więc przejeżdżający wolno radiowóz nie zrobił na nas wrażenia, nawet cieszyliśmy się, że w pseudoturystycznej miejscowości (domków jest koło setki) ktoś dba o nasze bezpieczeństwo.

Ale teraz uświadomiłem sobie jak nieodpowiedzialnie byliśmy ubrani. T-shirty, krótkie gacie i sandały. Kilka osób miało co prawda na szyi krzyżyk czy medalik, ale ciężko go uznać za odblaskowy, choć czasami pobłyskiwał w świetle księżyca.

Następnym razem będzie po pięć dyszek - może lepiej.

Sporo wędruję z plecakiem, choć niezbyt często po zmierzchu. Dbam o swoje bezpieczeństwo i nie odważyłbym się wejść po ciemku na bardziej uczęszczaną drogę. Ale byle jakim asfaltem przez las mi się zdarzało. Kiedy jechał samochód przezornie schodziłem z drogi, bo duży ma zawsze rację i to, że ja go widzę nie znaczy wcale, że on mnie też. Mimo że plecak ma wszyte jakieś elementy odblaskowe, to przecież cały się nie świeci.

Można i należy edukować dzieci, żeby dbały o swoje bezpieczeństwo na drodze. W niektórych szkołach rozdawane są odblaskowe opaski, które dzieciaki noszą na rękawach (lub na nogawkach spodni - od czego jest fantazja?). Nie tylko po zmierzchu, ale także w warunkach zmniejszonej przejrzystości powietrza poprawiają one choć trochę bezpieczeństwo. Ale czy należy znowu łupić wszystkich, teoretycznie dla ich dobra?

Mam kamizelkę odblaskową. Zakładałem ją kilka razy na plecak nie tyle dla poprawy bezpieczeństwa i wcale nie po zmroku, tylko licząc na zaproszenie na rozmowę, na nocleg w stodole lub zaproszenie na kolację. Ale byłem wtedy w drodze i taką socjotechniczną sztuczkę stosowałem sporadycznie.

Powiedzcie, kto nie chciałby pogadać z uśmiechniętym facetem z taką kamizelką na plecaku?


Temat jest, więc nietrudno zadać pytanie: a ty z Gdańska? ;-)

9 komentarzy:

  1. W przeciwieństwie do Ciebie bardzo się z tego przepisu cieszę. Był okres, gdy bardzo często jezdziłam wieczorami (gdy już było ciemno) różnymi polskimi drogami - 2 razy w ostatniej chwili dostrzegłam szlajającego się pieszego w szaro-burym odzieniu- dobrze, że nie jechałam zbyt szybko i dobrze, że byłam na drodze sama, nikt nie jechał z przeciwka. Nie wszystkie samochody miewały wówczas dobre reflektory , a gdy brzegi drogi są porośnięte drzewami naprawdę ciężko dostrzec człowieka. Na domiar złego ci "wędrowcy" często/gęsto są po prostu przycięci alkoholem i nie reagują na odgłos jadącego samochodu. A tak nawiasem, to o ile pamiętam coś takiego jak przepisy drogowe, to piesi nie powinni łazić środkiem nawet zupełnie leśnej i wg nich mało użytkowanej drogi.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałem podobną sytuację z żołnierzami, wracającymi do jednostki na jednaj z kaszubskich wsi po przepustce (stacja radarowa w Gostomiu). Musieli przejść 5 km asfaltem od autobusu dojeżdżającego do Stężycy. Musiałem stanąć, bo chłopaki akurat sikali na środku drogi. :-)

      Moim zdaniem taki przepis to jest wylewanie dziecka z kąpielą. Gdyby ograniczono taki przepis do dróg wojewódzkich czy powiatowych, to jeszcze byłbym zrozumiał, choć też nie do końca. Jak wyobrażasz sobie starszego człowieka mieszkającego 200 metrów za znakiem końca terenu zabudowanego wracającego po zmroku do domu. Z odblaskami na piersi i plecach? Mnie ciężko to sobie wyobrazić.

      Nawet pisząc o kamizelce, którą tylko czasami i w określonych celach zakładałem na plecak zdawałem sobie sprawę, że po zmroku nic mi ona nie daje, bo idę lewą stroną drogi, a dla jadących z naprzeciwka (czyli najbliższym do mnie pasem) jest ona niewidoczna. :-)

      Przepis jest zresztą napisany tak, że nawet ktoś idący z latarką dostanie mandat "za niemanie odblasków". :-)

      Usuń
  2. A ja tak z innej beczki. Gdzie juz doszedłeś z ta ładna kamizelką na plecach?

    OdpowiedzUsuń
  3. A jesteś z Gdańska? ???
    To tylko żart, ale bardzo lubię Cię czytać, czyli z Tobą pogadać.
    Szerokiej drogi podczas wędrówki( jak do niej już dojdzie!) mandaty niech idą do tych, którzy na to zasługują, Ty się tylko rozglądaj, potem pisz. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Daje nieźle po oczach ta kamizelka ;)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się że sprawa pieszych po zmroku zostanie uregulowania. Już parę razy udało mi się uniknąć potrącenia takiego pieszego, a potem stres przyrównywany do stanu przedzawałowego.
    To się nazywa równa odpowiedzialność wszystkich uczestników ruchu drogowego.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Z jednej strony taka kamizelka po zmroku może pomóc. Z drugiej strony jednak boję się, że chodzi o próbę wsadzenia łapy do naszej kieszeni.

    OdpowiedzUsuń
  7. Klik dobry:)
    O! Wędrownik jest na blogowym łonie. Skąd nadajesz, Mironq, jeśli to nie tajemnica?

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Już widzę tych wszystkich zaakoholizowanych wędrowców wracających zygzakiem do domu, jak karnie zakładają opaski odblaskowe na ręce lub nogi, jakieś dyndadełka na piersi lub plecy, a najlepiej wyciągają z kieszeni podręczna kamizelkę odblaskową. Błyszczeć w świetle samochodowych reflektorów będą tylko ci, którzy i tak zwracają uwagę na swoje bezpieczeństwo. Odpowiednie uświadamianie ludzi mogłoby pomóc, a przepis ludzi nie zmieni - pozwoli tylko ich karać, co z wielkim upodobaniem czyni wszelaka nasza władza z różnych okazji.
    "U siebie" już dawno pisałam o tym, że skończyły się majątki i dojne krowy w postaci przemysłu i majątków po przodkach, teraz pozostało tylko golenie obywateli. Oby to było tylko golenie, mam jednak przeczucie, że nie jedna owca zostanie przypadkiem zarżnięta, albo sama tego dokona pod ciężarem obciążeń. Początki już mamy.

    OdpowiedzUsuń