Najbardziej trwałym "urządzeniem" w każdym domu są sztućce. Tam po prostu nie ma się co popsuć, choć nie wiem czemu, zawsze jakoś po cichutku znikają łyżeczki i ten, kto miał małe dzieci wie, że po jakimś czasie ilość łyżeczek nie zgadza się z ilością na przykład widelców. Taka karma...
Zdecydowanie rzadziej psują się młotki. Wcale mnie nie dziwi, kiedy archeolodzy rozkopując pozostałości jakiejś prastarej osady, niemal zawsze znajdują kamole, pełniące rolę młotka i służące do walenia nimi w inne kamole, żeby nadać im odpowiedni kształt. To takie pierwsze zabytki techniki. ;-)
U mnie - o dziwo - nie psują się komputery. Każdy z Was, czytających tę notkę spoziera teraz w monitor (korzystających z telefonów proszę o zaprzestanie - szkoda wzroku). Komputer stał się urządzeniem niemal tak popularnym jak telewizor, a moim skromnym zdaniem większość użytkowników spędza przy nim więcej czasu, niż przed gadającym pudłem z obrazem (teraz raczej ramką, bo kineskopowe telewizory znikają w szybkim tempie).
Pierwszy komputer udało mi się kupić gdzieś w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych i pochłonął on wówczas wszystkie moje oszczędności. Miałem nieco szczęścia, bo sprzęt przeznaczony był nie dla mnie i tylko z powodu czyichś kłótni i miłosnych rozczarowań zostałem jego właścicielem, niejako "po złości". Prawie tak samo, jak pisarz Witoldowy, o którym TU pisał Wachmistrz.
Co ciekawe komputer działa do dziś (jak mniemam), choć ostatnio uruchamiałem go jakieś pięć lat temu, kiedy posiadałem jeszcze kasetowy magnetofon marki "Kapral" i parę kaset z programami. Neptun 150 leży jeszcze gdzieś w piwnicy.
Mój komputerek ZX-81 był starszą wersją kultowego ZX Spectrum, który był dużo nowocześniejszy.
![]() |
Tęczowy pasek wtedy jeszcze nie kojarzył się tak jak dzisiaj. Zdjęcie z Wikipedii |
Gdzieś w 1992 lub 1993 roku na biurku stał już "prawdziwy" komputer PC. 386 SX 33 MHz, 128 kB RAM, stacja dyskietek 5 i 1/4 cala i dość pojemny dysk twardy, bo 40 MB. Zaszaleliśmy z małżonką, bo fundnęliśmy sobie do tego kolorowy monitor, który wyświetlał całe 256 kolorów. :-)))
Co jakiś czas stacjonarny komputer się zmieniało, wręczając stary komuś, kto mógł go jeszcze jakoś wykorzystać - nie lubię sprzedawać swoich rzeczy, a nigdy nie zdarzyło się, by coś się popsuło, więc sprzęt nadawał się choćby jako maszyna do pisania, czy do prostych gier dla dzieciaków.
Dość późno przesiadłem się na laptopa, zresztą nie można było przy nim mówić o mobilności, bo ważył dobre 4 kilogramy i działał na baterii może z godzinę. Później miałem całą masę służbowych laptopów, które po roku, czy dwóch ulegały wymianie - nie ze względu na awaryjność, a na nowe generacje sprzętu.
Bodaj w 2008 roku kupiłem sobie wreszcie netbooka - Asus EEE 900. Od razu zakochałem się w maleństwie, które ważyło niespełna kilogram i ciągnęło na akumulatorze ponad 4 godziny. Tu wystąpiła pierwsza i jedyna do tej pory awaria sprzętu, zresztą z mojej winy. Jakoś nie przeszkadzało mu ściskanie w plecaku, poniewieranie po namiocie i spadanie na glebę. Matryca nie wytrzymała jednak podróży w luku bagażowym samolotu - swoją drogą ciekawe, czym przywalili mój plecak - pianinem, czy ruską pralką automatyczną?
Miałem wymienić tylko matrycę, ale taniej było kupić drugi. Do tej pory dzielnie mi służy wszystkie notki piszę właśnie na nim. Da się pooglądać filmy, posłuchać muzyki i pracować tak jak na dużym. Jest jednak jedna ogromna zaleta - wszystko to można robić na leżąco. :-)
![]() |
Zdążyłem już przyzwyczaić się do skandynawskiej klawiatury. W razie czego mam drugą - czarną. |
Z półtora roku temu kupiłem tablet. Nie full wypas, ale za to z DVBT. Ot, taki gadżet, mający być przydatnym w podróży. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie chiński akumulator, który wytrzymuje dziś z pół godziny pracy.
![]() |
Tablet niedługo pójdzie do ludzi. Można na nim oglądać bajki lub Wiadomości. |
Ostatnie urządzenie z półeczki "komputery" kupiłem tydzień temu. Nie jest to co prawda komputer, a czytnik, jednak ma WiFi i 3G, a do tego darmowy internet w wielu krajach. Na pieszą wyprawę urządzenie, które na baterii wytrzymuje nawet miesiąc (w zależności od użytkowania) jest nie do przecenienia. Jeszcze nie zainstalowałem w nim polskich znaków, ale mam nadzieję, że uda się zamieszczać posty na blogu gdzieś ze środka lasu. :-)
![]() |
Z tym urządzeniem mam zamiar zaprzyjaźnić się na dłużej - KOCHAM CZYTAĆ! |
Czarno-biały ekran przy awaryjnym przeglądaniu internetu zupełnie mi nie przeszkadza, a do czytania książek jest rewelacyjny.
Znam tylko dwie rodziny, które nie mają komputera. Są to starsze osoby, już na emeryturze, dość słabo skomunikowane z młodym pokoleniem, które mogłoby niejako "narzucić" obecność w domu takiego sprzętu. Cała reszta znanych mi emerytów śmiga na komputerach aż miło! :-)
Ciekawe, jakie były Wasze początki z komputerami i czy mieliście jakieś "przeboje" z awaryjnością?
Mnie się nic takiego ani w temacie komputery i aparaty fotograficzne nie przydarzyło. Zegarki zaś... to już inna historia...
Wszystkim wierzącym składam życzenia pełnego przeżywania świąt Zmartwychwstania Pańskiego, zaś niewierzącym - miłego świątecznego wypoczynku w rodzinnym gronie. I wypatrujcie wiosny!