wtorek, 23 listopada 2010

015. Erotyk rybacki

Dopłynę znów do Twego brzegu,
porośniętego lasem lichym,
Kiedy odpocznę po tym biegu
to dla mnie będą te kielichy.

Te bardziej kształtne niż szkło rżnięte
i równie miło wzywające,
W umyśle tworzą wciąż zamęty
i bardzo są prowokujące.

Jak wyspy te bezludne prawie
ciągle czekają na odkrycie.
Ja je zdobędę, oraz sprawię
że będą jędrne - tchnę w nie życie.

Unosić będą się - opadać
za każdym dłoni mej skinieniem
I z ust Twych oddech będzie padać
jakoby dech wulkanu - tchneniem.

Ta rozkosz to ziemi trzęsienie
który początek jeno znaczy
Jest dużo gorsze zagrożenie,
Co go doświadczyć miła raczysz.

Tam fale nie do opisania
Będą przelewać się przez Ciebie
I w takim błogostanie trwania
nagle się znajdziesz w siódmym niebie.

Twa postać bardziej ukołysze
niż wiatr wiejący nawet czwórką
I w fali doznań znajdę ciszę
kiedy uniosę Cię jak piórko.

A później miękko Cię ułożę
Na kocu nie pachnącym rybą.
To nie jest koja - to jest łoże
tak tylko dama sypia chyba.

Me spracowane, szorstkie dłonie
będą wciąż haczyć o twą skórę
a twych zapachów damskich tonie
męską poruszą mą naturę.

Widziałem nieraz kiedy ryba
złapana w sieci się szamocze,
Tak Ty się wijesz w uniesieniu
mając wciąż półprzymknięte oczy.

Jak gdyby wszystko co cielesne
Wprawiało Cię w ekstazę wielką,
lecz ty nie marzysz o rybaku,
nie zadowolisz się muszelką.

Potem dopłyniesz do przystani,
gdzie toń spokojna, niebo czyste
gdzie piasek koi a nie rani,
morze spokojne i srebrzyste.

Mogę Ci miła ofiarować
sznur pereł, bursztyn, rzeczy wiele
I to, że myślę wciąż o Tobie
i zawszę będę przyjacielem.

Lecz kiedy mgła znad wody wstaje
to nic powstrzymać mnie nie może,
I choć wspaniałą żeś kochanką,
to całym życiem moim morze.

Do niego dusza moja tęskni
kiedy usypiam w twych ramionach
Do rana Tyś moją wybranką
Lecz kiedy wstanie świt - już ono!

wtorek, 16 listopada 2010

014. Rzecz o zazdrości

Któż z nas nie zazdrościł czegoś innym? Dobrej pracy (ciekawe czy byłby zazdrościł znalazłszy się na takim stanowisku, nie tylko z jego zaletami - ale i nerwówą), miłych znajomych (jakby takich można było kupić w promocji w hipermarkecie, nie wkładając w to ani krzty wysiłku), lubo też zasobności portfela (jakby pieniądze komuś innemu spadały z nieba).

Od dłuższego czasu zazdroszczę ludziom umiejętności. Nie, nie chcę być mistrzem świata w pływaniu, ani nie mam ochoty potrafić w pojedynkę rozprawić się z bandą dziesięciu umięśnionych rzezimieszków. Zazdroszczę ludziom nie tych umiejętności manualnych, pozwalających z motka wełny wyczarować cuda i cudeńka. Zazdroszczę im WYOBRAŹNI.

Cóż z tego, że sam mam wyobraźnię niczym nie ograniczoną (może jedynie czasem pod naporem dołujących wiadomości). Nie mam tyle czasu, żeby wyobraźnię przekuć w coś dotykalnego, z czego mógłbym być dumny. Jako że nie potrafię tworzyć artystycznych cudeniek powstających w ciągu kilku godzin - zrobienie czegoś, czym mogę się pochwalić zajmuje mi minimum kilka dni. A i wtedy niespecjalnie jest szansa pochwalić się komuś zmyślnie zrobioną półką, czy też wykończonym brodzikiem.

Jedyny artyzm, na jaki mogę się zdobyć to przaśne słowo. Jako że będę miał teraz chwilę czasu, pozwalającą mi - mam nadzieję - na odrobienie blogowych zaległości, postaram się to słowo w dobrym celu wykorzystać.

No, to żeby niepotrzebnie nie obiecywać, trzeba zabrać się do roboty... :-)