Ale do brzegu, jak to rzecze Klarka.
Został mi niecały tydzień na zabawy internetem, zaglądanie na blogi i załatwienie wszelkich koniecznych rzeczy. Później - proszę mi wybaczyć - będę rzadkim gościem w sieci. Rzeczywistość jest jednak bardziej kolorowa niż najbardziej wyszukane opisy.
Słowem - poszły konie po betonie.
Nie tak to sobie wyobrażałem. Wiosna przyszła później, a w moim bądź co bądź podeszłym wieku nie chciało mi się zasuwać z namiotem po śniegu, stąd niemal miesięczny poślizg. Przed wyjściem muszę jeszcze zaliczyć wizytę u dentystki, której boję się bardziej niż stada talibów, grupy dzieci z przedszkola i Koła Gospodyń Wiejskich razem wziętych. Może to dziwne, ale wolę kiboli, Czeczenów i kanibali. No i poczekać na nową kartę do bankomatu która idzie od tygodnia jakby chciała a nie mogła.
Na dzień dzisiejszy porzuciłem marzenia (to były marzenia? - raczej wymysły) żeby wyruszyć z Kaliningradu czy z Kijowa. Ruszam z Gdańska, bo tak będzie lepiej. Chyba zrobiłem się (uwaga! będzie nowomowa) zrutynowany, bo nie mam zielonego pojęcia, jaką trasą ruszę. Mnie jest prawdę mówiąc wszystko jedno, bo wszystkie drogi prowadzą tam, gdzie chcę dojść.
Dzięki Fioletce i jej czytanym z zapartym tchem opowieściom o zabytkach chcę zwiedzić Brukselę i jest to jedyny pewny punkt na trasie mojej wędrówki. Poza tym wszystko jest otwarte. Myślałem, żeby zahaczyć o Warszawę i Kraków a stamtąd via Via Regia (ładne zestawienie słowne) przejść przez Germanię aż do Niderlandów i Flandrii. Później pomęczyć się przyjdzie z wędrówką przez Burgundię i - mam nadzieję - rejon Lazurowego Wybrzeża, żeby wylądować w Akwitanii, skąd rzut beretem do Kraju Basków. Dalej już z górki...
Można też przez Toruń, Poznań i Zgorzelec..
Problem jedynie w tym, jak zaplanować trasę przez Polskę. Chwilowo skłaniam się do ruszenia Pomorską Drogą Świętego Jakuba. Kusi tym bardziej, że... ona nie istnieje! Jest ponoć jakiś kawałek między Sianowem a Lęborkiem, a z internetowych informacji wiem, że bodaj w maju będą jakieś fety połączone z przyznawaniem premii dla kogoś, kto pilotuje taki projekt w bodaj szczecińskim miejskim urzędzie. Nic to, że nie ma szlaku. Są trzy segregatory dokumentacji, dziesiątki zleconych badań sondażowych, rozliczenie pensji i takie tam. Jeśli ktoś wyczytał w tym ironię - to słusznie.
Jesteście Ludziki Kochane z całej Polski i z Wielkiego Świata. I tu moja prośba o koncert życzeń.
Teraz pewnie trudno polecić coś ciekawego do zwiedzenia czy zobaczenia, ale z pewnością macie takie miejsca, leżące na szeroko pojętej trasie mojej wędrówki, które sami chcielibyście zobaczyć. Ciekaw jestem jak zaplanowalibyście dla siebie trasę Gdańsk - Santiago de Compostela, nie licząc się z tym, że ma być jak najkrótsza, a mając na uwadze jedynie to, żeby była jak najciekawsza?
Jasnym jest, że nie zahaczę o Podlasie, Podkarpacie czy Stany, do których nie mam wizy. Ale reszta?
Nie ukrywam, że jest duża szansa, że z Waszych twórczych pomysłów choć w części skorzystam.
Dla ułatwienia mapka szlaków Przez Polskę i Europę (można powiększyć).